Saturday morning, the Polish landscapes ....
.
sobota, 28 kwietnia 2012
czwartek, 26 kwietnia 2012
Beautiful Poland Spring 2012….
"Wish You Were Here"
"High Hopes"
It is amazing that a human being can take a few spoken words and some random sounds and put it all together and end up with something as beautiful as this. I grew up with Floyd and I have grown old with Floyd, it never gets old and never fades away.........
Just The Way You Are
Ms. Krall .....
Thinking About You
Today's sounds in my head ....... :)
wtorek, 24 kwietnia 2012
When Somebody Loved Me ......
This song (taken from Toy Story 2 soundtrack) tells a story which relates to thousands of shelter animals, it's sad and it's all too common. People see puppies in pet shops and buy them because they're cute and adorable, then they either realise how much work owning a dog is and so they dump them at the pound (a pound if they're lucky) or sometimes they keep the puppy until it grows up and isn't cute anymore so they dump them. so please don't abandon them - they love you - they'll always love you, so love them back.
Don't support pet shops - adopt a shelter animal
Ta piosenka (zaczerpnięte z Toy Story 2 Soundtrack) opowiada historię, która odnosi się do tysięcy zwierząt w schroniskach, to smutne i niestety coraz bardziej powszechne. Ludzie widzą szczeniaki w hodowlach,sklepach zoologicznych i kupują je bo przecież są słodkie i urocze, wtedy nie zdają sobie sprawy jak wiele jest pracy z posiadania psa. Często poźniej je porzucają , czasami zachowują szczeniaka , dopóki nie dorośnie i nie będzie już tak ładny. One nie zasługują żeby je porzucać, więc proszę nie porzucaj ich - one cię kochają - zawsze będą cię kochać .....
Poniżej przedtsawiamy link gdzie może znajdziesz coś dla siebie .....
http://www.greyanimals.org/
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
środa, 18 kwietnia 2012
The extraordinary story mansion in Wilków ....
Kwietniowy, słoneczny dzień ……
Przejazd jedną z dróg krajowych i w oddali zarysowuje się niezwykła bryła obiektu. Tak oto w skrócie przedstawia się początek tej niezwykłej historii , jeszcze namacalnej, choć niestety odchodzącej w zapomnienie.
Szybki zjazd z drogi głównej i stoję już u stóp tej niezwykle zrujnowanej, ale jakże pięknej posiadłości. Robię parę zdjęć i już po chwili stoi i przy mnie rozradowana babcia – a pan pewnie chcę go kupić, kosztuje tylko złotówkę – a może jest pan spadkobiercą ? Niestety tylko przejazdem obejrzeć – odpowiadam. A szkoda panie , bo taki piękny folwark to był . I tu historia jak z baśni, niezwykła i długa……ale po kolei .
Początkowo żyzne ziemie zakupuje w 1819 r. Otton Chrystian von Kuylenstiern, który w następnych latach ufundował klasycystyczny dwór. W późniejszych latach majątek trafił do rodziny Jennike która przebudowuje go w latach 1910 - 1916 r. Według opisów dostępnych w archiwach jeszcze w latach 60 był w dobrym stanie technicznym. Murowany z cegły, potynkowany, wzniesiony na planie prostokąta, częściowo podpiwniczony, dwukondygnacjowy, nakryty był wysokim łamanym dachem, Fasada dziewięcioosiowa z pozornym trzyosiowym centralnym ryzalitem, mieszczącym główne wejście do budynku. Ponad nim trójkątny przyczółek. W elewacji tylnej na osi nowszy balkon, wzniesiony w 1916 r. Część budynku zachowała wieńczący gzyms kostkowy i tynk na ścianach, ożywionych w narożnikach boniowaniem. Układ wnętrz budynku dwutraktowy, znacznie przekształcony. Pomieszczenia nakrywały płaskie drewniane stropy z sufitami, obecnie w większości zawalone. Fragmentarycznie zachowała się ciekawa, drewniana, zabiegowa klatka schodowa. W pobliżu dworu oficyna i budynki gospodarcze dawnego folwarku: spichlerz, stodoła, obora, stajnia. Niektóre z nich użytkowane, przebudowane na budynki mieszkalne, inne podobnie jak rezydencja zagrożone zawaleniem.
Jeżeli chodzi o sam budynek to wiemy tylko tyle, że wiele lat temu pojawił się potomek rodziny Jennike odwiedzający po latach swoją byłą rodzinną włość - to człowiek majętny - ma fabryczkę zabawek, ale skomplikowany układ własnościowy całego folwarku zniechęcił go do odkupienia rodzinnego majątku.
W Wilkowie i jego okolicy działały dwa radzieckie kołchozy. Pierwszy z nich tworzyły folwarki Goldertów i Jannike - Nider Wilkau i Ober Wilkau oraz bliżej niesprecyzowany folwark w Wojciechowie. Administracja tego pierwszego znajdowała się w "Kanitz-Haus"(?). Drugi kołchoz, z siedzibą w dworze Mittel Wilkau, tworzyły folwarki Neue Wilkau, Mittel Wilkau, Hohen Wilkau (Barski Dwór) i Klein Wilkau folwark Seydlitzów-Kurzbachów pod Krzykowem.
Historia samej miejscowości jak zwykle bardzo zbliżona do innych tzw. przejmowanych tuż po zakończeniu wojny. Prawdopodobnie gdzieś znajduje się dokument opisujący wspomnienia jednego z naocznych świadków nauczyciela Gustawa Kartschoke (tuż po wojnie był przymusowym robotnikiem kołchozowym) który opisuje bezmyślne rąbanie i piłowanie ławek szkolnych i mebli dworu w Środkowym Wilkowie oraz gromadzenie ich na boisku szkolnym. Dokonywali tego sami Niemcy na rozkaz Rosjan. W folwarku Mittel Wilkau działała lokomobila - maszyna parowa do napędu maszyn rolniczych, wyposażona dodatkowo w generator produkujący energię elektryczną wykorzystywaną do oświetlenia kołchozu. Lokomobila musiała pożerać wielkie ilości drewna. Pewnie palono czym się da. Niemcy z Wilkowa musieli rąbać dla tego parowego smoka wielkie ilości drewna. Niemki pełły pola i obierały dla wszystkich kołchoźników ziemniaki. Ciekawe, ilu ich było? W maju 45 r. w Wilkowie przebywała grupa zesłanych na roboty przymusowe Ukrainek, która nie chciała wracać do ZSRR, ale myślała o przedostaniu się do amerykańskiej strefy okupacyjnej.
Ale jak wiemy Wilków to też ślązacy polskiego pochodzenia, którzy nie chcieli być przesiedleni i mieli odwagę wrócić do swoich posiadłości, gospodarstw,domów. Wśród nielicznych znajdował się Bernard Skupin. (Prawie wszyscy Niemcy zamieszkiwali tymczasem w zabudowaniach folwarcznych Ober Wilkau). Skupin mieszkał w drugim domu po lewej stronie centralnej drogi, licząc od strony kościoła. Rosjanie, pewnie po donosie i zrobieniu rewizji, znaleźli w jego izbie kordzik oficerski syna, który służył w Luftawaffe (był oficerem). Bernard Skupin z tego powodu został rozstrzelany przez Rosjan. Z opowieści Pani długo jeszcze leżał na dziedzińcu, zanim zakopano go za folwarkiem.Inni Ślązacy pochodzenia niemieckiego, którzy wrócili do swoich domów - sąsiedzi Skupina z naprzeciwka - Robert Mieth i jego żona oraz żona gospodarza Otto prawdopodobnie popełnili samobójstwo, choć to raczej nieprawdopodobne , może ktoś im pomógł? Zresztą gwałtów i samobójstw było jak na tak małą miejscowość niezwykle dużo.
Dziwne są te dramaty akurat w sąsiedztwie gospodarstwa Skupina. Może ma to związek z krewnym Bernarda Skupina , autochtona z Dębnik również Skupina. Komendantura i jednoczesnie zmilitaryzowany kołchoz w Dębniku wybrał go zaraz po utworzeniu kołchozu na sołtysa. Mimo iż był sołtysem Dębnika ustanowionym przez Sowietów, pewnego dnia inni Rosjanie napadli go z bronią i wyprzęgli mu konie, którymi orał pole miedzy Dębnikiem a Ligotką. Koni Skupina z Dębnika juz nigdy nie odnaleziono. Za współpracę z Rosjanami Skupin z Dębnika mógł liczyć na darmową niemiecką siłę roboczą, która była kierowana do pracy w jego zagrodzie.
Jak możemy się domyślać lata świetności niezwykle pięknych majątków ziemskich zaraz po wojnie miały już za sobą. Sama relacja z 1945 r. opisująca zdumiewający obraz krów pędzonych drogą Bierutów- Wilków - Namysłów w kierunku Kijowa. Zdobyczne bydło wyżerało bardzo szerokie pasy upraw pod Wilkowem. Na Wschód jechały furmanki wiozące łupy, zwykle ciągnące za sobą trzy konie. Polscy repatrianci ze Wschodu trzymali swoje krowy żywicielki w mieszkaniach, nawet w Namysłowie, by ocalić je przed powszechny radzieckim rabunkiem. Rosjanie przetwarzali skradzione Polakom krowy w wiejskich rzeźniach i masarniach. Po zabiciu bydła zakopywali skórę, głowy i nogi w ziemi.
Wszystko powyższe odbywało się w "majestacie prawa". 26 marca 1945 r. Rząd Tymczasowy Rzeczpospolitej Polskiej podpisał z dowództwem Armii Czerwonej porozumienie, na mocy którego potwierdzał prawo wywozu mienia poniemieckiego na terenach nie należących przed 1939 r. do Polski.
Dodam tylko , że zmilitaryzowane sowieckie kołchozy działały oficjalnie w Wilkowie i innych wioskach powiatu do 8 marca 1946 r. - a więc rok i trzy miesiące. Pracowali w nich Rosjanie, Ukrainki, Niemcy i z dużą niechęcią Polacy - kierowani tam urzędowym nakazem pracy.
Ciekawostką niech pozostaną dane Starostwa Powiatowego w Namysłowie że do stycznia 1946 r. do gminy Wilków powróciło po ewakuacji do Kamiennej Góry (miasteczka miedzy Wałbrzychem a Kowarami) i służbie w Volkssturmie [batalion namysłowski został wzięty do niewoli pod Trutnowem(czeskim miasteczku) - 31 km od Kamiennej Góry - i odkonwojowany przez Rosjan do domu] 478 Niemców. Ok. 7800 Niemców z powiatu namysłowskiego wysiedlono na mocy porozumień sojuszniczych - przeważnie w październiku i listopadzie 1946 roku.
sobota, 7 kwietnia 2012
środa, 4 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)