.

.

wtorek, 16 września 2014

Oświadczenie z 11 września to bardzo zły pomysł - żeby religię wciskać dzieciom na siłę!
Nie wiem czy Wiecie ale 11 września br. episkopat w stosownym oświadczeniu rozstrzygnął, że „Rodzice dzieci, które nie ukończyły 18 roku życia, mają obowiązek zapisać swe dzieci na lekcje religii.” - A skoro rodzice mają obowiązek zapisać na religię, to dzieci mają obowiązek w niej uczestniczyć. Daliśmy sobie wejść na głowę , ale może by w dyskusji o obowiązku katechetycznym brano pod uwagę głos samych dzieci. Tak bowiem emocjonujemy się kwestią „co biskupi mają prawo nam nakazać, a czego nam zabronić”, że zapominamy chyba o kwestii znaczenie ważniejszej, a mianowicie, co my sami możemy dzieciom nakazać, a czego zabronić.
Każdy, kto dobrowolnie poddaje się zwierzchności duchowej i autorytetowi biskupów, nie może protestować, że ci biskupi czegoś od niego chcą, że wymagają, że nakazują. Zupełnie inaczej jest jednak, gdy biskupi chcą, żeby osoby wierzące egzekwowały coś od innych osób. A dzieci to właśnie „inne osoby” - choć to sformułowanie jest niezręczne, to wyraża integralności i podmiotowość dziecka. Biskup może Wam kazać, by na klęczkach uczestniczyć w procesji, nie jeść mięsa w piątek i by się wystrzegać używania prezerwatyw. Nie ma jednak prawa domagać się, by  coś kazać mojemu dziecku w kwestii wiary i sumienia.
„Wnikając” w całą tą chorą sytuację w naszym kraju zastanawiam się dlaczego. Dlaczego tak jest ? Myślę, że przez negowanie prawa do wychowywania dzieci w wierze katolickiej w czasach komunistycznych. Po upadku tego ustroju, ze szczęścia nasi rodacy bez sprzeciwu usankcjonowali wszechobecność  kościoła katolickiego w naszym życiu publicznym, w tym w szkole. Zabrakło umiaru, zabrakło dyskusji na którą dziś jest już za późno. Bo dziś polemika o roli kościoła zdominowana jest argumentami Palikota i Terlikowskiego.  A wszystko zaszło tak daleko, że trudno wyobrazić sobie kulturalną dyskusję parlamentarzystów, podczas której wierzący i niewierzący zechcieliby razem poszukać rozwiązań najlepszych dla naszych dzieci. Jestem przekonany, że taka debata byłaby jedynie okazją do wzajemnego obrażania się, oskarżeń i zwykłego chamstwa. Nie mogąc liczyć na sensowną debatę publiczną w kwestii nauczania religii w szkole, zdany jestem na własne przemyślenia. Jeśli pozwalam sobie formułować je publicznie to wyłącznie dlatego, że jestem ojcem dwojga dzieci.Moje są już prawie dorosłe, mają swoją świadomość  więc nie widzę problemu. Ale jak jest z małymi ? Czy dzieci nie dość precyzyjnie odróżniają rzeczywistość od fikcji, pogląd od prawdy, przekonanie od stanu faktycznego ? Dzieci wierzą w to, co przedstawiają im z przekonaniem rodzice, chłoną to, i na tej podstawie kształtują obraz rzeczywistości. A czymże jest przekonanie? Co ma wspólnego przekonanie o słuszności teorii grawitacji z przekonaniem, że najlepsza na świecie jest zupa pomidorowa? My dorośli mamy często trudności z jednoznacznym oddzieleniem faktów od opinii, a co dopiero dzieci. I niestety właśnie korzystając z tego ich bezradnego zaufania wobec dorosłych, wtłacza im się do głowy prawdy wiary jako prawdy oczywiste. Zaraz po tym jak nauczycielka tłumaczy dzieciom, że ziemia jest okrągła - przychodzi ksiądz lub katecheta, i opowiada o niepokalanym poczęciu Maryi Panny. Nie myślę w tym miejscu przeczyć prawdziwości prawd wiary, a jedynie pozwalam sobie przypomnieć, że są to prawdy objawione, co do których ma zastosowania łaska wiary, a nie przywilej dającej się dowieść wiedzy.


Wiara nie jest wiedzą, a każdy kto swą wiarę chce przekazać komuś jako oczywisty i niezaprzeczalny fakt, boleśnie prymitywizuje pierwiastek boski, jak i deprecjonuje doniosłość samego aktu wiary. Oczywiście inaczej rzecz wygląda ze starszą młodzieżą, która  odwrotnie niż małe dzieci  każdej tezie przygląda się krytycznie. W ich przypadku zmuszanie do katechezy jest jednak jeszcze bardziej szkodliwe. Pomysł, by rodzice dorastającej młodzieży gimnazjalnej i licealnej wypełnili wolę episkopatu i zmusili swe dzieci do lekcji religii jest tak szkodliwy dla rozwoju duchowego młodzieży, że podpowiedzieć go mógł biskupom jedynie sam szatan. Na koniec pragnę uspokoić biskupów, wszystkich księży i katechetów, a także rodziców zaniepokojonych kwestią religijnego wzrastania polskich dzieci. Otóż, Drodzy Moi, zapewniam, że nawet wyrzekłszy się administracyjnego przymusu w kwestii nauczania religii nie zaprzepaszczacie szansy na zbawienie dzieci, o które się lękacie. Niezależnie od wszystkich lekcji, katechizmów, listów pasterskich i encyklik, to przede wszystkim Wasze żywe świadectwo wiary zadecyduje, jaką drogą pójdzie polska młodzież. Szczerość Waszej wiary, serdeczność i miłość wobec bliźnich, współczucie i miłosierdzie, a przede wszystkim przykładne, zgodne z nakazami ewangelii życie Waszych kapłanów z biskupami na czele – oto co najlepiej przybliża młodzież do Kościoła Katolickiego!

sobota, 13 września 2014

Bo jest takie miejsce gdzie wokół cisza, lecz gdy się w nią zanurzysz , słyszysz dzwięki. Bo i szumi trawa, i ptak z góry dokazuje. Gdzieś w oddali ryk jeleni, zaszczekają psy. Powietrze czuć lasem i wrzosami. Gdzie jest najpyszniejszy chleb i ciastka cynamonowe. Taki mały raj u Lilki.