.
niedziela, 21 września 2014
wtorek, 16 września 2014
Oświadczenie
z 11 września to bardzo zły pomysł - żeby religię wciskać dzieciom na siłę!
Nie
wiem czy Wiecie ale 11 września br. episkopat w stosownym oświadczeniu
rozstrzygnął, że „Rodzice dzieci, które nie ukończyły 18 roku życia, mają
obowiązek zapisać swe dzieci na lekcje religii.” - A skoro rodzice mają
obowiązek zapisać na religię, to dzieci mają obowiązek w niej uczestniczyć.
Daliśmy sobie wejść na głowę , ale może by w dyskusji o obowiązku
katechetycznym brano pod uwagę głos samych dzieci. Tak bowiem emocjonujemy się
kwestią „co biskupi mają prawo nam nakazać, a czego nam zabronić”, że
zapominamy chyba o kwestii znaczenie ważniejszej, a mianowicie, co my sami
możemy dzieciom nakazać, a czego zabronić.
Każdy,
kto dobrowolnie poddaje się zwierzchności duchowej i autorytetowi biskupów, nie
może protestować, że ci biskupi czegoś od niego chcą, że wymagają, że nakazują.
Zupełnie inaczej jest jednak, gdy biskupi chcą, żeby osoby wierzące egzekwowały
coś od innych osób. A dzieci to właśnie „inne osoby” - choć to sformułowanie
jest niezręczne, to wyraża integralności i podmiotowość dziecka. Biskup może
Wam kazać, by na klęczkach uczestniczyć w procesji, nie jeść mięsa w piątek i
by się wystrzegać używania prezerwatyw. Nie ma jednak prawa domagać się, by coś kazać mojemu dziecku w kwestii wiary i
sumienia.
„Wnikając”
w całą tą chorą sytuację w naszym kraju zastanawiam się dlaczego. Dlaczego tak
jest ? Myślę, że przez negowanie prawa do wychowywania dzieci w wierze
katolickiej w czasach komunistycznych. Po upadku tego ustroju, ze szczęścia
nasi rodacy bez sprzeciwu usankcjonowali wszechobecność kościoła katolickiego w naszym życiu
publicznym, w tym w szkole. Zabrakło umiaru, zabrakło dyskusji na którą dziś
jest już za późno. Bo dziś polemika o roli kościoła zdominowana jest
argumentami Palikota i Terlikowskiego. A
wszystko zaszło tak daleko, że trudno wyobrazić sobie kulturalną dyskusję
parlamentarzystów, podczas której wierzący i niewierzący zechcieliby razem
poszukać rozwiązań najlepszych dla naszych dzieci. Jestem przekonany, że taka
debata byłaby jedynie okazją do wzajemnego obrażania się, oskarżeń i zwykłego
chamstwa. Nie mogąc liczyć na sensowną debatę publiczną w kwestii nauczania
religii w szkole, zdany jestem na własne przemyślenia. Jeśli pozwalam sobie
formułować je publicznie to wyłącznie dlatego, że jestem ojcem dwojga dzieci.Moje
są już prawie dorosłe, mają swoją świadomość więc nie widzę problemu. Ale jak jest z małymi
? Czy dzieci nie dość precyzyjnie odróżniają rzeczywistość od fikcji, pogląd od
prawdy, przekonanie od stanu faktycznego ? Dzieci wierzą w to, co przedstawiają
im z przekonaniem rodzice, chłoną to, i na tej podstawie kształtują obraz rzeczywistości.
A czymże jest przekonanie? Co ma wspólnego przekonanie o słuszności teorii
grawitacji z przekonaniem, że najlepsza na świecie jest zupa pomidorowa? My
dorośli mamy często trudności z jednoznacznym oddzieleniem faktów od opinii, a
co dopiero dzieci. I niestety właśnie korzystając z tego ich bezradnego
zaufania wobec dorosłych, wtłacza im się do głowy prawdy wiary jako prawdy
oczywiste. Zaraz po tym jak nauczycielka tłumaczy dzieciom, że ziemia jest
okrągła - przychodzi ksiądz lub katecheta, i opowiada o niepokalanym poczęciu
Maryi Panny. Nie myślę w tym miejscu przeczyć prawdziwości prawd wiary, a
jedynie pozwalam sobie przypomnieć, że są to prawdy objawione, co do których ma
zastosowania łaska wiary, a nie przywilej dającej się dowieść wiedzy.
Wiara
nie jest wiedzą, a każdy kto swą wiarę chce przekazać komuś jako oczywisty i
niezaprzeczalny fakt, boleśnie prymitywizuje pierwiastek boski, jak i
deprecjonuje doniosłość samego aktu wiary. Oczywiście inaczej rzecz wygląda ze starszą
młodzieżą, która odwrotnie niż małe
dzieci każdej tezie przygląda się
krytycznie. W ich przypadku zmuszanie do katechezy jest jednak jeszcze bardziej
szkodliwe. Pomysł, by rodzice dorastającej młodzieży gimnazjalnej i licealnej
wypełnili wolę episkopatu i zmusili swe dzieci do lekcji religii jest tak
szkodliwy dla rozwoju duchowego młodzieży, że podpowiedzieć go mógł biskupom
jedynie sam szatan. Na koniec pragnę uspokoić biskupów, wszystkich księży i
katechetów, a także rodziców zaniepokojonych kwestią religijnego wzrastania polskich
dzieci. Otóż, Drodzy Moi, zapewniam, że nawet wyrzekłszy się administracyjnego
przymusu w kwestii nauczania religii nie zaprzepaszczacie szansy na zbawienie
dzieci, o które się lękacie. Niezależnie od wszystkich lekcji, katechizmów,
listów pasterskich i encyklik, to przede wszystkim Wasze żywe świadectwo wiary
zadecyduje, jaką drogą pójdzie polska młodzież. Szczerość Waszej wiary,
serdeczność i miłość wobec bliźnich, współczucie i miłosierdzie, a przede
wszystkim przykładne, zgodne z nakazami ewangelii życie Waszych kapłanów z
biskupami na czele – oto co najlepiej przybliża młodzież do Kościoła
Katolickiego!
sobota, 13 września 2014
sobota, 6 września 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)