.

.

piątek, 27 października 2017

Magiczna Lanckorona .....


Zapowiadany w sierpniu kolejny „road trip na cztery nogi i osiem łap” tym razem rozpoczęliśmy od Lanckorony. Muszę się przyznać,  pomimo , że z  Krakowem i okolicami związany jestem od wczesnego dzieciństwa (tu mieszka duża część mojej rodziny) to jednak jakimś cudem nigdy nie trafiłem do tego miejsca. Przecinałem nie raz pobliskie szlaki niezniszczalnym maluchem w kolorze arktyczna biel , jeszcze jako dziecko z rodzicami, podróżowałem po odległych regionach Polski, ale nigdy nie znalazłem chwili, by odwiedzić miejsce o niepolskiej a jakże pięknej i tajemniczej nazwie – Lanckorona.  Długo rozważaliśmy termin wyjazdu tak aby pogoda była tą właściwą, nie kolidował nam ze sprawami zawodowymi i oto w październiku wraz z całą futrzastą ferajną postanowiliśmy  spełnić swoje kolejne małe marzenie. Taka mała rzecz a cieszy - małe marzenia, które w każdej chwili można zrealizować. A samo miejsce, już teraz po powrocie, mogę z całego serca polecić wszystkim, którzy lubią marzyć…  Czym więc jest ta słynna Lanckorona, której nazwę rzadko kojarzy się z Polską ? Sama nazwa pochodzi od niemieckiego słowa landskrone, co oznacza koronę kraju. Pierwotnie była nawet miasteczkiem przez około 600 lat, o tym przypomina stromy rynek, z którego pod kątem prostym odchodzą malownicze uliczki, mimo to, utraciła prawa miejskie na kilka lat przed drugą wojną. Obecnie jest piękną wsią zamieszkałą przez około 2000 mieszkańców. Zdecydowanie cały urok tego miejsca to jego totalna sielankowość, oraz wielkie „slow”. Magię tworzy nie tylko architektura ale również wspaniali ludzie, sztuka, krajobraz., drewniane, stare domki, mające dusze, pachnące, aromatyczne, historyczne, pięknie wkomponowane w malowniczą górzystą okolicę, mieszkańcy bardzo ufni, gościnni, otwarci na przybyszów z piesełami J. Do tego wszech obecna sztuka – jest wszędzie, w każdej części miejscowości i  idealnie się w nią wkomponowuje. Jeżeli dodamy jeszcze widoki na Tatry i Babią Górę bo położona jest na najwyższym wzniesieniu w okolicy - Górze Lanckorońskiej (550 m n.p.m) to w zupełności przekonuje nas do tego, że była i jest ulubionym miejscem wypoczynku malarzy, pisarzy i artystów, którzy szukali natchnienia wśród pięknych krajobrazów i urokliwych drewnianych domków. Zresztą jej urokowi nie oparli się również współcześni artyści tacy jak Wojciech Pszoniak, Andrzej Wajda, Adam Hanuszewicz, Jerzy Trela a także Jerzy Radziwiłowicz. O Lanckoronie śpiewał nawet Marek Grechuta: Lanckorona, Lanckorona / rozłożona gdzie osłona / od spiekoty i od deszczu / od tupotu szybkich spraw(...)  - jakież to prawdziwe. Na północnej części Góry Lanckorońskiej możemy również odnaleźć ruiny zamku zbudowanego jeszcze za czasów Kazimierza Wielkiego. Zamek uległ zniszczeniu najpierw w 1655 r. podczas potopu szwedzkiego, kiedy wraz z częścią zamku spalono ok. 80 domów, a następnie za sprawą walk podczas konfederacji barskiej w 1772 r. Dziś podziwiamy jedynie fragmenty mostu zwodzonego i baszt połączonych murem obronnym ale sądząc po trwających pracach konserwatorskich może za parę lat …… Bogata historia i malownicze położenie ruin zapewniły mu wpis na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO jako element kulturalno-krajobrazowy Kalwarii Zebrzydowskiej.
W Lanckoronie wszystko jest niezwykłe, już samo miejsce w którym się zatrzymaliśmy – Willa Tadeusza -  "Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza." jak pisał  Adam Mickiewicz doskonale trafia w gościnność i sielskość tego klimatycznego, przedwojennego pensjonatu. Historia miejsca zapoczątkowana przez Tadeusza - starszego syna Józefa Lorenza - który po latach służby jako oficer przy boku samego jeszcze Komendanta Piłsudskiego powraca do Lanckorony i buduje leśniczówkę w leśnym jarze na zboczu góry lanckorońskiej, w starym wyrobisku kamieniołomu, otrzymanego w darze w dwóch częściach od swego ojca Józefa i od pracodawcy senatora Ludwika Hammerlinga. Stopniowo rozbudowując dom utworzył pensjonat, którego pierwszymi gośćmi były rodziny jego kolegów z legionów. Pierwsza koncesja na prowadzenie pensjonatu została wykupiona w 1924 roku. W czasie rządów Marszałka częstymi gośćmi byli Minister Józef Beck, generał Haller, Ludmiła Modzelewska (przyjaciółka i zaufana osoba Józefa Piłsudskiego). Po dziś dzień przechowywane są w domu pamiątki związane z tamtym okresem. Żona Tadeusza, Jadwiga z rodziny Dziewońskich była tancerką w teatrze przy ulicy Rajskiej w Krakowie. To ona zajęła się prowadzeniem pensjonatu w czasie gdy on sam piastował wiele urzędów początkowo jako Wójt Gminy Lanckorona, następnie Burmistrz miasta Kalwaria i oddawał się swojej pasji budowania, którą rozwijał podczas studiów na Uniwersytecie w Mittweidzie. Wzorując się na architekturze alpejskiej zaprojektował wiele willi w Lanckoronie m.in. Willę Zbyszko rodziny Klimków, Willę Wrzos a także przepiękną  Willę Modrzewiówkę dla Kazimierza i Adama Królikiewiczów z którymi był się przyjaźnił. Okres II Wojny Światowej burzliwie przetoczył się przez dom. Pikanterii dodaje fakt, że pokoje pierwszego piętra były tylko dla Niemców, a na drugim piętrze mieszkali ukrywający się uciekinierzy z powstania warszawskiego. W pensjonacie stacjonował również Marszałek Koniew i jego sztab zaraz po wyzwoleniu Krakowa. Jak zdarzyło się w wielu rodzinach w tamtym okresie, tragicznie skończyło się życie Tadeusza Lorenza seniora, który w dniu swoich imienin 26 października 1944 roku został zamordowany przez jedną z band działających na tym terenie. Pozostawił 21 letniego syna Bogusława Tadeusza i 12 letnią córkę Barbarę. Dom w swej historii przetrwał również wiele rewizji: Gestapo, GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy wywiadu wojskowego ZSRR) oraz UB. Po wojnie wielokrotnie próbowano go upaństwowić. Jednak dzięki fantazji i uporowi młodego Tadeusza dom pozostał w rękach rodziny i działał w dalszym ciągu jako pensjonat przyjmując znane postacie ze świata kultury, sztuki oraz polityki m.in. Barbarę Kraftównę, Romana Wilhelmi, Adama Hanuszkiewicza, Andrzeja Łapickiego, Annę Seniuk, Marka Walczewskiego, Annę Polony, Stanisławę Celińską, Arkadiusza Bazak, rodzinę Stuhrów, Krzysztofa Globisza, Sławomira Mrożka, Wisławę Szymborską, Jana Frycza, Jerzego Nowosielskiego, Andrzeja Wajdę, Jerzego Kawalerowicza, Ewę Bem, Grzegorza Turnała, Michała Żebrowskiego, Marcina Koszałke, Rafała Sonik i wielu innych. Obecnie dom prowadzi córka Tadeusza Lorenza Alicja Lorenz-Łomnicka wraz z rodziną. Kontynuuje wypracowane przez pokolenia tradycje, dbając by odwiedzający Willę Tadeusz goście mogli poczuć się jak w domu otoczeni troską i opieką gospodarzy, którzy wkładają całe serce by umilić im czas spędzany w ich leśnej enklawie. Dodam również , że obiekt jest również przyjazny towarzyszącym podróżnym czworonogom i jest to oaza dla wszystkich, którzy szukają miejsca, w którym czas się zatrzymał. Poza samą gościnnością Gospodarzy ujmują również stare pokoje w drewnie, którego zapach wibruje w nozdrzach, piękna jadalnia z pamiątkami rodu, stare pianino, które dumnie stoi w rogu. Jeżeli do tego dodamy kamienne ławeczki na jego skrajach, które ktoś kiedyś skrzętnie zakamuflował, niesamowite huśtawki, basen w środku lasu i drewniany samochód skonstruowany przez Tadeusza Lorenza w latach 50 to poczujemy się jak w baśniowej krainie.

Dla nie wtajemniczonych dodam, że w samej Lanckoronie magicznych i gościnnych miejsc jest bardzo dużo i nie zdążyliśmy w trakcie naszego pobytu poznać wszystkich co jest doskonałym pretekstem (jednym z wielu J ) do powrotu w tą magiczną krainę.  Zaznaczam, że magię tych miejsc tworzą przede wszystkim ludzie. Wypada tu wspomnieć o pani Zofii i Magdzie z Willi Niebieskiej które ugościły nasz najpyszniejszą gorącą czekoladą na świecie w najmniejszym i najbardziej urokliwym sklepiku – mini galerii-księgarni  pod piękną nazwą Pokój Królika. O dwóch paniach z Galerii mody lnianej Chimera które urzekły nas opowieściami i swoją empatią do bezdomnych zwierząt. Ewie i Jacku Budzowskich z Cafe Arka, którzy tak się  zachwycili Lanckoroną że postanowili się tu osiedlić. Otworzyli galerię ceramiki artystycznej, potem samą kawiarnię. Wszystko w tym miejscu jest stworzone przez nich, jest ręczną pracą pełną niezwykłego artyzmu. Będąc tu warto rozejrzeć się również po okalającym kawiarnię ogródku, tu również odnajdziemy niezwykłe dzieła sztuki jak np. Adama i Ewę w rajskim ogrodzie, klatkę z ptaszkami  które w rzeczywistości są ceramicznymi figurkami czy wiele innych. W pobliżu znajduje się również Galeria Arka w której odnaleźć możemy więcej cieszących oko niezwykłości. To również doskonały moment by wspomnieć o serwowanych w Cafe Arka prawdziwych domowych pierogach, najbardziej egzotycznym kapuśniaku pod słońcem czy też rozgrzewającej herbacie lipowej, dla każdego coś dobrego. W Lanckoronie urzeka wszystko od Izby Muzealnej im. profesora Krajewskiego, XIV wiecznego kościoła św. Jana Chrzciciela w którym znajdziemy ślady różnych epok - ołtarz główny powstał w późnym renesansie, chrzcielnica i obraz Chrzest Chrystusa w baroku, a ołtarz boczny w rokoko. Lanckorona, która sama w sobie jest miejscem niezwykłym zatrzyma Was na dłużej, o ile tylko dacie się do niej zaprosić. Wspaniała lanckorońska porcelana, Muzeum, kawiarnie. Piekarnia z dobrymi wypiekami. Mały, spożywczy sklepik, w którym lokalni masarze zostawiają swoje najlepsze wędliny. Stare uliczki zachęcają i zapraszają obnażając coraz ciekawsze kolorowe, drewniane domy. Tu czas się rzeczywiście zatrzymał. A może ktoś odnajdzie w Lanckoronie kawałek siebie i zechce zostać na zawsze…. my niestety ruszamy dalej , ale z pewnością będziemy pielęgnować wspaniałe przyjaźnie z mieszkańcami i do Lanckorony wrócimy jeszcze nie raz tym bardziej że zostawiamy tu nasze serca, tak na wszelki wypadek - bezgranicznie w niej zakochani. Na zakończenie dodam tylko - prawie wszystkie miejscówki akceptują pobyt z psami J .