Słowiańska
Noc Świętojańska, zwana Nocą Sobótkową lub Nocą Kupały, jest obecnie kojarzona
dość jednoznacznie – kwiat paproci z jednej strony, z drugiej rozpusta,
rozwiązłość, przy ognisku, rzecz jasna. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki
internetowej powyższe hasła, by ujrzeć na monitorze nagie dziewczyny tańczące
wokół ogniska. Podpisy nie pozostawiają wątpliwości: „Słowiańskie święto
seksu”. Inna rzecz, że artykuły najczęściej są napisane na podstawie Wikipedii.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że wydawcy internetowi korzystają w ten sposób z
okazji by przyciągnąć czytelników jedynie zdjęciem nagich ciał. Tak czy inaczej
– zasadne jest pytanie: czy rzeczywiście przy sobótkowych ogniskach dochodziło
do zbliżeń, orgii – tak, jak często jest to przedstawiane?
W
tym miejscu konieczna jest dygresja. Bardzo często – zapewne dla atrakcyjności
przekazu, autorzy publikacji bez cienia wątpliwości, piszą o tym, co działo się
w czasach przedchrześcijańskich (gołe panny o wyglądzie modelek, tańczące przy
ognisku, jak należy sądzić z kontekstu, pochodzą sprzed X wieku). Tymczasem,
rzecz jasna, nie mamy wiarygodnych źródeł pisanych, żadnych relacji, które
wskazywałyby na przebieg sobótkowych uroczystości przed tysiącem lat.
Mamy
natomiast takie źródła, jeśli chodzi o to, co pozostało ze słowiańskich wierzeń
w kulturze ludowej. Bo bezsprzecznym jest fakt, że akurat podczas Nocy
Świętojańskiej spotykało się to co pogańskie z tym co chrześcijańskie. Zresztą
istota tego spotkania była wieloznaczna i wielowymiarowa. Najogólniej rzecz
ujmując, w tę właśnie noc zazębiały się ze sobą i trwały w uścisku dwie sfery
życia – sacrum i profanum. Ludzie przeżywali tej nocy szczególne emocje – od
religijnych uniesień, przez metafizyczne lęki przed siłami zła, po pożądanie
będące swoistym hołdem składanym na ołtarzu ludzkiej natury.
Wczytując
się w poszczególne opisy obrzędów Nocy Świętojańskiej, trudno oprzeć się
wrażeniu, że jest to bodajże najbardziej niejednoznaczne i przez to –
tajemnicze dla nas, współczesnych, święto ludowe. Wracając zaś do seksu, który
miałby być jakoś szczególnie praktykowany przy sobótkowych ogniskach – nie są
dostępne żadne relacje wskazujące na dzikie orgie, choć i ten aspekt życia jest
obecny – i to bardzo wyraźnie, w obrzędowości ludowej związanej z Sobótką.
Tylko że zaznacza się w bardziej subtelny sposób niż chcieliby tego autorzy
publikujący erotyczne zdjęcia przy okazji artykułów o Nocy Świętojańskiej.
Często
wspomina się również o mistyce i religijności tych obrzędów, w których
nierzadko kluczową rolę odgrywało przebaczenie win, wybrzmiewała Ewangelia św.
Jana. Wszystko to jest jakby bardzo „chrześcijańskie”, zgodne z dychotomicznym
pojmowaniem świata, w którym zło nieustannie ściera się z dobrem, a areną walki
jest dusza ludzka i otaczający – zupełnie realny przecież, świat. Człowiek –w
tym świecie jednoznacznie musi się opowiadać po stronie dobra, rozumianego
ewangelicznie.
Tymczasem
podczas Nocy Sobótkowej, nagle… jakby następował zwrot o 180 stopni.
Ludzie
– ci sami, którzy słuchali Ewangelii i wzajemnie w imię Jezusa odpuszczali
sobie winy, ci sami, którzy piętnowali kanię będącą symbolem rozpusty i
zepsucia, nagle rozpoczynają grzeszne hulanki.
Czyżbyśmy
mieli tu efekt – z jednej strony, działania zbiorowej pamięci o czasach
przedchrześcijańskich, z drugiej zaś – rezultat wielowiekowej pracy
kaznodziejów?
Już
podczas obrzędu ścinania kani, który zapewne rozpoczynał nocne świętowanie,
mamy wyraźnie zaznaczony pierwiastek inicjacji, jak należy sądzić, również
takiej, która wprost odnosi się do sfery relacji damsko – męskich. Zapewne owa
inicjacja kryje się pod postacią eufemizmu: „podczas Nocy Świętojańskiej młodzi
pasterze uzyskiwali prawo do uczestniczenia we wszystkich rozrywkach
przeznaczonych dla dorosłych członków społeczności”.
Znamienne,
że już od samego początku przygotowań do ścinania kani trwają zabiegi o względy
płci przeciwnej. Chłopcy, za pomocą kawałków drewna, tzw. kawli, losują
wybranki na ten wieczór, które z kolei są zobowiązane do jak najpiękniejszego
przystrojenia wstążkami chłopięcych czapek. Również i samo widowisko, odgrywane
często przez młodych mężczyzn, ma na celu „zaprezentowanie swych walorów”
zgromadzonym wokół dziewczętom – dowcipu i sprawności. Wszak młodzi wiedzieli
przecież, że niebawem będą mogli napić się gorzałki i ruszyć do tańca z
dziewczętami, a potem, być może… pójść z nimi (albo za nimi) do lasu by
odnaleźć kwiat paproci.
Ów
mityczny kwiat paproci, który – jak wiadomo, nie istnieje, w wyobraźni ludowej przybierał
różne kształty i barwy. Czasem przypominał mieniące się na czerwono szklane
oko, innym razem otaczała go świetlista poświata. Rósł w niedostępnych
zaroślach, na moczarach. Zakwitał tylko na chwilę, według jednych relacji –
między godziną jedenastą a północą, według innych – tuż po północy.
Najistotniejsza
jednak jest magiczna moc tej fantastycznej rośliny. Magiczna i prowadząca ku zatraceniu…
Ten,
kto odnajdzie kwiat paproci, stanie się bogaty. Wokół rośliny odnajdzie liczne
bogactwa, skarby wydobyte z zapadłych zamków itp. Będzie się cieszył doskonałym
zdrowiem do późnej starości. Jednak okupi to swoje powodzenie w sposób
szczególny: nie będzie już dobrym człowiekiem. Stanie się pyszny, wyniosły,
chciwy. Zbliży się w ten sposób do ciemnej strony dychotomicznego świata.
Mimo
to uczestnicy sobótkowych uroczystości, które zdążyły już przerodzić się w hulanki,
wyruszali do lasu na poszukiwanie mitycznej rośliny.
Niebezpieczne
to było zajęcie. Na poszukujących czyhały czarownice wraz z całą menażerią
pomocników – złych duchów, potworów i zjaw. Próbowały sprawić, że poszukujący
zgubią się w lesie, pojmać ich. Pod żadnym pozorem nie wolno było oglądać się
za siebie. W takim przypadku czekała na człowieka niechybna zguba.
W
wielu relacjach powtarzał się ten sam motyw – wyruszali chłopcy z dziewczętami,
w parach. Nikt im tego nie mógł mieć za złe. Zgoda na takie nocne przebywanie w
lesie, bez świadków, „sam na sam”, usankcjonowana była tradycją – tylko w tę
jedną, najkrótszą w roku, noc.
Osobnym
pytaniem jest, co młodzi ludzie – zapewne rozgrzani alkoholem i tańcem, robili?
Czy rzeczywiście, narażając się na niebezpieczeństwo ze strony czarownic i
straszydeł, przetrząsali krzaki w poszukiwaniu mitycznego szczęścia?