.
niedziela, 26 grudnia 2021
niedziela, 14 listopada 2021
czwartek, 28 października 2021
Dobry tekst ...
"Spieszyłam się tego ranka..." (Paulina Oleśkiewicz)
"Spieszyłam się tego ranka, wychodząc z domu, zapomniałam ulubionej czapki i rękawiczek. To był strasznie zimny, ale słoneczny dzień. Zanim dobiegłam na przystanek autobusowy, już rozumiałam, czego ze sobą nie mam. Marzyłam tylko o kawie i ciepłym biurze. Autobus się spóźnił jak zwykle i wiedziałam już na sto procent, że spóźnię się na odprawę i będę słuchać, ale stwierdziłam, że trudno... raz nie zawsze, dwa nie często, jak mawiał mój tato.
Wysiadłam na moim przystanku, przestałam się spieszyć. Spojrzałam, a w oddali stała budka z kawą, uznałam, że i na nią mam ochotę. Podchodząc bliżej, usłyszałam, jak pewien mężczyzna w bardzo zabawny sposób próbuje wytargować kawę na wynos, za darmo. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej. "Co dla pani?" - zapytał sprzedawca, "Poproszę espresso, podwójne". "O, i dla mnie też" – uśmiechnął się zabawny pan. "Nie naciągaj uczciwych ludzi i nie marudź" - burknął sprzedawca. "Nie, nie spokojnie, zapłacę, dla pana również podwójne espresso?" – powiedziałam pośpiesznie. "Tak moja droga" – uśmiechnął się uroczo. "I tak się produkuje leni i naciągaczy" – parsknął sprzedawca, podając mojemu nowemu znajomemu kawę. Ten spojrzał na mnie i dodał: "chyba jest zazdrosny, że to ja mam dziś branie, a nie on". Uśmiechnęłam się i podałam pieniądze. Mężczyzna, odchodząc, podziękował mi i ruszył w przeciwnym kierunku.
Odebrałam swoją kawę i poczułam w środku, że mam silną potrzebę pójścia za nim i sprawdzenia, kim jest ów jegomość, który nie wyglądał jak bezdomny. Był miły, kulturalny i do tego nie miał najmniejszego problemu, żebym postawiła mu kawę. "Halo proszę pana, niech pan zaczeka" - zaczęłam krzyczeć i prawie biec za moim nieznajomym. "Chciałem tylko kawę, a nie towarzystwo do kawy w pakiecie". Spojrzał na mnie i dodał: "chciała coś pani ode mnie?" W sumie to dobre pytanie, bo nie wiem, czemu aż tak bardzo chciałam poznać tego człowieka. "Nie, w sumie nie" - zanim skończyłam zdanie, on dodał: "więc do widzenia". Stałam chwilę z otwartymi ustami, nie dowierzając, że po raz kolejny pomyliłam się tak bardzo. Gdzie się podział ten miły żartujący ze świata pan. To zwykły zarozumialec – pomyślałam. Kiedy już miałam odwrócić się i pójść w przeciwną stronę, on usiadł na ławce i spojrzał na mnie, po czym krzyknął: "jak już przyszłaś i jesteś sponsorem dzisiejszej randki, to zapraszam".
Spojrzałam na niego i w duchu i pomyślałam, że jestem walnięta, ale mimo wszystko ruszyłam w jego stronę. "Dlaczego ze mną tu siedzisz?" – zapytał. - "Szczerze to zwykła babska ciekawość, dawno nie spotkałam tak nachalnego, uśmiechniętego mężczyzny, który bez wahania przyjął ode mnie kawę. W sumie od dawna w ogóle nie spotkałam nikogo, kto by się zwyczajnie miło uśmiechnął, kto miałby czas, żeby pogadać nawet o głupotach". "Zaraz" – wtrącił nieznajomy, "myślisz, że głupio gadam"? Spojrzałam na niego i przytaknęłam. "Dlaczego?" – zapytał. "Jak to dlaczego, kiedy ostatnio spotkał pan człowieka, który wygląda dość nienagannie i wyprasza kubek kawy, myśląc, że dostanie ją bez pieniędzy. Uważam, że pan to wszystko robił nie na poważnie, ale z nutą humoru." "Czemu miałbym nie robić tego poważnie?" Spojrzał na mnie. "Jestem optymistą..." - zanim skończył, dodałam, że chyba niepoważnym i bardzo aroganckim...
"Co aroganckiego jest w tym, że chciałem napić się kawy z nieznajomym, może jestem naiwny, ale myślałem, że jeszcze można to zrobić w tych czasach." "Co?" – zdziwiłam się. "W tych czasach, proszę pana, nie ma chwili wytchnienia i często możliwości napić się kawy ze znajomym, a co dopiero z nieznajomym. I widzi pani, ja to wiem, ale nie chcę, żeby tak było" – dodał. "Ja chcę być inny niż wszyscy, chcę być nowoczesny". Kolejny raz spojrzałam na niego ze zdziwieniem. "Przecież to nie jest nowoczesne, to głupie" – powiedziałam. Mój nowy znajomy roześmiał się, jak to jest, że wszystko może być nowoczesne, ale nie bycie miłym, ba nawet uśmiechniętym, zakochanym w życiu, pijącym kawę z nieznajomym, już nie może?
Spojrzał na mnie i posmutniał, "to nie jest, proszę pani, głupie, to inne i nie jest złe". Westchnęłam i spuściłam wzrok na dół. "Wie pan co, ludzie teraz się nie zastanawiają, co jest dobre, a co złe, co jest mądre, a co głupie. Obecnie ludzie cieszą się, jak szybko minie czas w pracy, w domu, jak minie tydzień miesiąc, rok. Ciągle na coś czekają, albo coś ciągle przekładają, albo znajdują dobrą wymówkę do tego, żeby nie robić nic." "A skąd taka młoda kobieta wie tyle o ludzkiej naturze?" - zapytał miły pan. "Nie wiem nic o ludzkiej naturze, sama tak robię i tak robią inni w mojej agencji. Chyba robią, przynajmniej tak mówią i powiem panu coś zabawnego, oni myślą, że to jest fajne, że to ma swoją wartość". "Co ma pani na myśli?" – spojrzał i dopił kawę. "Mam na myśli to, że im wszystkim, nam wszystkim wydaje się, że to norma w świecie czuć się umęczonym, wiecznie wkurzonym, bez chwili dla siebie i innych, dlatego słuchając, co pan mówi, od razu pomyślałam, że jest to głupie i uważam, że każdy inny też by tak pomyślał".
"Co powinna pani teraz robić?" – zaciekawił się. Jasna cho..., powinnam być w pracy. Nie wierzę, moje spotkania, miałam oddać dwa raporty, a nie wałęsać się za jakimś dziwnym panem. Stanęłam na równe nogi, mówiłam szybko i bez składni. A on nic, siedział i się uśmiechał. "Widzi pani, kto tu jest dziwny, ja?" – rozgościł się na ławce, zarzucił nogę na nogę i patrzył w niebo. "Ja nie jestem dziwny, ja jestem spokojny, szczęśliwy, inny niż pani i cała reszta, w moim odczuciu jestem nowoczesny, w pani głupi. Jednak patrząc obiektywnie, ja mam czas a pani?" Opuścił głowę na dół i spojrzał na mnie tak przenikliwym spojrzeniem, jakby czuł się lepszy, a na pewno wygrany w tej sytuacji. "Też mam dużo czasu", krzyknęłam i usiadłam obok niego. Nie wiem, czemu to zrobiłam, wiedziałam, że tego czasu nie mam i wiedziałam, że będę mieć problemy. Nie chciałam wyjść na jakiegoś dziwaka, chociaż w moich oczach dziwakiem był ktoś inny. "Nie ma pan pracy?" – zapytałam. "Mam", poirytował się i dopytał "a co?" "Nic tylko pytam, wydawało mi się, że jak"… "że jak ludzie mają pracę, to muszą nienawidzić każdy dzień i tylko pracować, żeby żyć i żyć, żeby pracować" – dokończył. "Tak proszę pana, trochę tak myślę i nie, w sumie nie trochę". Zaczęłam się irytować. "Siedzi pan na tej ławce prawie w samo południe, dopija kawę za nieswoje pieniądze, drwi z innych ludzi, a może oni mają gorzej niż pan. Pomyślał pan o tym" – wykrzyczałam i wstałam.
Idę do pracy, nie będę słuchać głupich tekstów na temat szczęścia czy nieszczęścia innych ludzi. Sama będę miała problemy, bo stwierdziłam, że jak kupiłam kawę dziwakowi, to dowiem się, o co mu chodzi. Spojrzałam na niego i skwitowałam: "do widzenia w sumie to pewnie do niewidzenia". Ruszyłam w stronę firmy. Po chwili mój nieznajomy złapał mnie za dłoń i dodał, "niech pani poczeka. Wiele lat byłem człowiekiem, który pracę stawiał ponad wszystko. Dawałem z siebie wszystko, dawałem z siebie więcej, niż mogłem i pewnego dnia, kiedy usiadłem na ławce w parku na tej samej, na której oboje siedzimy, zrozumiałem, że tak chciałbym z kimś pogadać, napić się kawy, a nie mogę, bo zwyczajnie nie mam z kim. Potem zauważyłem, jak dwóch starszych panów rozmawia o czymś, siedząc na ławce. Zapytałem, czy mogę się przysiąść, powiedzieli, że nie ma sprawy. Rozmawialiśmy ze dwie godziny o życiu, problemach, te akurat głównie były moje, jednak usłyszałem, że młodzi ludzie są teraz bardzo samotni. Nie znają sąsiada w bloku, kobiety, która sprzedaje kwiaty na osiedlu. Podobno ludzie mają nowe możliwości, technologie, syn jednego z moich rozmówców pracuje w Szwajcarii i starszy pan ceni sobie rozmowy z nim, ale jak to nazwał przez komputer. W głowie miałem, co myśli moja babcia, do której nawet nie dzwonię przez komputer, nie mam czasu. Analizując swoje życie, doszedłem do tego, że to nie jest tak, że ja nie mam czasu, ja zwyczajnie nie chce go mieć. Dokładałem sobie zajęć, kursów, lektoratów, znajdowałem nową pracę, sporty. Nie znalazłem czasu na zwykły telefon. Wracałem do domu i ciągle wydawało mi się, że jestem za słaby, za głupi, że powinienem więcej robić, osiągać, być szybszym, lepszym. Pewnego dnia stanąłem sam przed sobą, zadając sobie pytanie, po co? Dziś wiem, że trzeba pracować, ale nie ponad siły, trzeba kochać życie i to, co się chce w nim robić zawodowo i prywatnie. Jednak wiele osób o tym nie wie, nie docenia, nie chce zrozumieć. Ja sam nie zmienię ludzi, świata. Pani uznała mnie za wariata, chociaż nic takiego nie zrobiłem. Czy myśli pani, że nie kupiłbym tej kawy, gdyby nie pani. Oczywiście, że bym ją kupił, ale facet, który ją sprzedawał miał minę człowieka zniszczonego życiem, wkurzonego, samotnego chciałem pogadać, nie okraść go na 6 zł. Muszę się zbierać, do widzenia.: Wstał jak gdyby nigdy nic, wrzucił pusty kubek po kawie do kosza i zniknął za zakrętem.
Siedziałam na tej ławce jeszcze godzinę, patrzyłam na niebo i na ludzi, miał rację. Każdy się spieszył z miną smutną albo złą. Nie byłam lepsza, zafascynował mnie człowiek z uśmiechem na twarzy. "Jakie to smutne i straszne zarazem"- pomyślałam. Wstałam, poprawiłam torebkę i ruszyłam w stronę biura. Spóźniłam się trzy godziny albo i dłużej. Owszem pytali, gdzie byłam, ale nie zawalił się świat przez ten czas, mury mojej firmy nie runęły, nikomu nie stała się krzywda. Siedziałam za biurkiem i patrzyłam w niebo przez okno, analizując dzisiejszą lekcję. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wróciłam do pracy.
środa, 20 października 2021
Subskrybuj:
Posty (Atom)