.
niedziela, 25 stycznia 2015
piątek, 23 stycznia 2015
wtorek, 20 stycznia 2015
Dariusz ...
Dariusz kot .... dziwny z niego jegomość, nie całkiem młody , niby chodzi własnymi ścieżkami ale zawsze wita wszystkich domowników w drzwiach. Uwielbia pieszczoty ale tylko wtedy kiedy ma na to ochotę, wtedy przyjdzie sam i się o nie prosi. A do tego doskonały z niego kuchenny asystent .... Być może część pamięta jak trafił pod nasz dach - wtedy jeszcze jako Pani Kocica ;-) , z czasem okazało się że to jest kocur kastrat i dostał od Wojciecha imię Dariusz. Pomyśleć że kiedy pierwszy raz przekroczył nasz próg był to sam szkielecik obciągnięty liniejącym futrem. A teraz , straszna klucha się z niego zrobiła ..... , zresztą co się dziwić , przy jego apetycie .
wtorek, 13 stycznia 2015
Najchętniej zająłbym się teraz czymś zupełnie innym,
jednak coś złapało mnie mocno, przywlokło przed komputer i nakazuje - pisz!!! To chyba dzisiejszy totalny brak zajęć
, jakiejś pustki w głowie - siedzę i kombinuję, by nie wypadło patetycznie.
Przed wczoraj
rozpętałem burzę felietonem na temat
ksenofobii , islamofobii – tylko w przypadku osób które przeczytały tekst bez
zrozumienia , bez uwagi na interpunkcję. Felieton się spodobał i wzbudził szerokie zainteresowanie - ale ostatecznie
w wyniku szumu ostatecznie nie trafi do wydruku – bo cenię sobie spokój wobec
mojej osoby J został przeze mnie wycofany. Doszedłem również do wniosku że brak jest
jeszcze tolerancji w naszym kraju. Nie mówię tu o wyznaniach ale
o ludziach , każdego uchodźca generalizowanego i postrzeganego jako terrorystę.
A co z 700 tysiącami osobami, rodzinami
wygnanymi z Palestyny ze strefy wojny. Temat rozległy i nie mnie rozstrzygać spory tych
postawionych na górze. Co do jednego jestem pewien , że korzystając z okazji w
krajach zgadzających się na manifestacje którym głównym zadaniem jest zrobienie
„czystki etnicznej „ wygnania muzułmanów
przy okazji ucierpią też inni uchodźcy. Każdy kraj boryka się z kryzysem , brakiem pracy
i źródeł utrzymania rodziny – nie będą patrzeć czy jest to muzułmanin czy inny –
oberwie każdy emigrant, to tylko kwestia czasu. Przemoc rodzi przemoc i nigdy
nie dojdzie do porozumienia jeżeli żadna ze stron nie pójdzie na kompromis.
Ale wracając do tematu , pomimo sporadycznych
zapisków na tym blogu jest część osób czytających te jakże nie często pojawiające się wpisy i
cieszy mnie fakt otrzymywanych na skrzynkę komentarzy - " zapiski na tym blogu pozwalały mi uwierzyć, że moje marzenia
mogą się spełnić, dodawały sił w chwilach zwątpienia" , „ …..zaczęłam
inaczej spoglądać na świat …..” , „ …… w małym mieście też się da pożytecznie wykorzystać
czas …” itd. itd. W takim razie pierwszy
raz pójdę na odstępstwo i napiszę co
pozwala mi realizować niewielka część moich marzeń.
Oczywiście rozpoczniemy wrzuceniem do tego całego
tygla lenistwo - jestem bardzo leniwy i wciąż muszę się wręcz niewolniczo
poganiać, bez litości i pardonu. Ja się po prostu zmuszam! Każdego dnia, w
każdej sekundzie! Najpierw wymyślam, potem się jak sadystyczny ekonom poganiam,
mentalnym pejczykiem, do realizacji. W trudzie i znoju! I cały czas marzę o tym
leżeniu... na jakiejś sielskiej wsi z
dala od małomiasteczkowości , od ludzi – tylko ja i moja rodzina. Do przepisu
użyjemy również jakiś cel i zmuszenie
się do uczynienia pierwszego kroku – w tym
pomaga mi pewien defekt mózgu jaki posiadam: nie potrafię realnie postrzegać
sytuacji - nie przychodzi mi do głowy żadna wątpliwość, nie widzę przeszkód,
kiedy się pojawiają - jestem zdziwiony. Jest już jednak za późno by się
wycofać, zatem poganiam się i zmuszam do rozwiązywania problemów i zazwyczaj
daję radę. Oczywiście kosztem upiornej pracy i zmęczenia... Niezbędnym
składnikiem jest również upierdliwość w szczegółach bo w moim chorym widzeniu
świata, na owych szczegółach opiera się efekt końcowy. Po tym padole chodzi
parę osób, które miały ze mną do czynienia - z pewnością nie wspominają mnie
czule i na myśl o spotkaniu ze mną chętnie uciekłyby z krzykiem. Z pewnością daleko.
Dlaczego Pani A ze mną wytrzymuje, mimo
wysiłków, nie udało mi się zrozumieć. Kolejno dorzucamy konsekwencję. Gotowy jestem
dojść do celu po własnym trupie. Pewnie kiedyś się wykończę. A do tego w parze
idzie straszliwy upór! Jak się na coś uprę to wbrew rozsądkowi, porządkowi tego
świata i wszystkiemu co żyje, prę jak taran do przodu. Uciążliwe jest to
sakramencko, męczące i - co tu dużo mówić - nieatrakcyjne towarzysko. Nie
dopuszczam do siebie żadnej innej myśli, nie ma takiej opcji - fiksuję na jakiś
temat i katorżniczo nad nim pracuję. Często w trakcie takiej pracy nie
docierają do mnie bodźce zewnętrze jak mowa ludzka czy machanie ręką przed
oczami. Choć czasem nieźle potrafię walnąć drzwiami . Hmm wierząc w siebie kompletnie nie przejmuję się tak zwaną
"ludzką opinią". Słowa krytyki spływają po mnie jak po kaczce. Jeśli
ktoś chce dopiec mi złośliwym słowem to może się nie wysilać, wcale mnie to nie
dotyka. Robię swoje. Zawsze dotrzymuję słowa, nawet wtedy gdy zmieniają się
okoliczności i dotrzymanie zobowiązań kosztuje mnie więcej wysiłku, pieniędzy
czy czasu. Nie wycofuję się. Słowo dane, koniec, kropka! I nie zapominajmy o naiwności – tak jestem
naiwny i wierzę w dobre ludzkie intencje. Wierzę tak głęboko, że ich brak
zaskakuje mnie za każdym razem i zadziwia. Nie wspomnę też że ich brak
wyprowadza mnie z równowagi. I jeszcze …..tak żyję w straszliwym mentalnym
chaosie. Nie umiem i nie chcę być poukładany. Z chaosu tego, z gonitwy myśli
wszelakich, wydobywają się na światło dzienne - pomysły. Potem już tylko
pozostaje je zrealizować... A na sam koniec wrzucamy zasady – uczciwe i jasne –
bo totalnie nienawidzę matactwa, lewizny, brania kasy za nic, a jeżeli jeszcze dojdą do tego „kryptoreklamy”
- aby pod przykrywką czegoś dobrego
reklamować swoje firmy i tym sposobem czerpać z tego korzyści (mowa tu
oczywiście o czynach charytatywnych które jak sama nazwa wskazuje mają nie
przynosić korzyści materialnych – a jedynie duchowe ) to potrafię dowalić
krytyką. I przepis na mękę gotowy ;-) .
A kiedy pomimo tego - "Nawet jeśli wydaje się,
że nasze starania przez całe lata nie przynoszą żadnego rezultatu, pewnego dnia
światło, które jest w dokładnej proporcji do nich, przepełni naszą duszę." - jak napisał Simone Weil
Spodziewam się, że tymi wyznaniami czynionymi z
przymrużeniem oka, i tak udało mi się zrazić do siebie nawet najwytrwalsze i
najżyczliwsze osoby.
czwartek, 8 stycznia 2015
poniedziałek, 5 stycznia 2015
czwartek, 1 stycznia 2015
Subskrybuj:
Posty (Atom)