.
niedziela, 28 lutego 2016
środa, 17 lutego 2016
Pamiętaj o najbliższych ..... chwila na refleksję, bez komentarza
.................. Obudził się o 6 rano. Jak zwykle, bez budzika.
Usiadł na starej wersalce, opuścił nogi na podłogę i założył kapcie. Kiedy wstawał – z jego piersi wydobyło się mimowolne westchnienie. Stare, pokryte drobnymi zmarszczkami ciało, z każdym dniem zdawało się coraz cięższe, mimo że znacznie schudł w ciągu ostatniego roku. Za oknami było jeszcze ciemno lecz musiał się spieszyć, bo do ósmej zostały mu raptem dwie godziny.
Na prlowskim krześle leżały spodnie i koszula. Mimo, że każdego wieczora złożenie ich w schludną kostkę, zajmowało mu około 10 minut – nadal nie mógł ot tak, zostawiać ich w chaosie. Podreptał do łazienki i jak zwykle rozpoczął poranną toaletę, z obowiązkowym goleniem. Lubił to – jego odbicie wydawało się wdzięczne za ten kwadrans z maszynką, a i on sam czuł się szczęśliwszy, że ciągle umie to robić. I te okropnie nieposłuszne ręce, które tak trzęsły się przy śniadaniu – podczas golenia zachowywały nadal wojskową precyzję.
Skierował się do kuchni, wstawił elektryczny czajnik, który jego żona dostała od dzieci na któreś urodziny i łzy napłynęły mu do oczu. Ostatnio wzruszały go rzeczy, o które by w życiu się nie podejrzewał. Zganił się w myślach, przetarł nieporadnie policzek wierzchem dłoni i zaczął robić śniadanie.
Kolejne minuty upływały szybciej i szybciej, aż w końcu kanapki były gotowe. Zapach parującej, fusiastej kawy rozchodził się po mieszkaniu, a kanapki wylądowały na talerzu przed nim.
Jeszcze 10 minut do ósmej.
Spojrzał na poukładane w równiutkim rzędzie proszki. Chyba już każdy jego organ był chory i nie mógł funkcjonować samodzielnie. To nieprawdopodobne, że od takich małych pigułek zależy jego stare życie.
Dopiero kiedy zegar wybił pełną godzinę, połknął część tabletek, następnie sięgając po kanapki. Każdy proszek miał swoją kolej w jego codziennym rytmie.
Jak zwykle.
Po posiłku jak zawsze posprzątał, założył ciepłe palto i kaszkiet, kierując się na miasto. Dziś czwartek zatem trzeba kupić gazetę, cukier oraz bułki u pani Krysi. Wieczorem przyjeżdża synowa, więc nie musi kupować niczego więcej – na pewno przywiezie mu gotowe posiłki.
Jak zwykle.
Kiedy w drodze powrotnej z wysiłkiem pokonał cztery piętra i udało mu się w końcu wejść do mieszkania – było już prawie południe. Pora na kolejną kawę, czytanie gazety i przełknięcie leków.
Czasem dla rozrywki włączył telewizor. Ale nie zawsze, bo wyjątkowo drażniły go gadające głowy. Nie lubił polityków, irytował się, a ciśnienie skakało mu wysoko w górę. Poza tym, obsługa pilota sprawiała mu coraz większe problemy – a to nie mógł włączyć kanału który chciał, albo zupełnie przez przypadek rozstrajał telewizor.
O, i znowu nie to chciał oglądać! Cisnął pilotem na wersalkę i schował twarz w dłoniach.
Denerwowało go, że nie ma już pełni władzy nad swoimi rękoma. Palce stawały się z każdym kolejnym rokiem coraz sztywniejsze i nawet najprostsze czynności sprawiały mu kłopot. Nie wszyscy to rozumieli.
Jego żona odeszła już jakiś czas temu. W mieszkaniu pozostał sam. Owszem – odwiedzano go. Ale czasem i nie każdy…
Za jego czasów było inaczej. Owszem, kiedy był w sile wieku – trwała wojna. Ale młodzieńcy, czy ludzie po wykonanej pracy spotykali się ze sobą, gawędzili, a niejednokrotnie ruszali na tańce.
A dziś?
Dziś człowiek się martwi czy starczy mu od pierwszego, do pierwszego. Firmy wyzyskują pracowników, a oni sami kiedy w końcu mają wolną chwilę – chcą ją spędzić z rodziną i dziećmi. No tak – a co taki starzec mógłby im ciekawego powiedzieć?
Kiedyś coś chlapnął, ale rodzina opacznie go zrozumiała i przywiozła mu kotka do towarzystwa. Niestety po kilku miesiącach okazało się, że nie jest w stanie się nim zajmować i musiał oddać go wnukom.
Teraz był trochę zły na siebie, bo brakowało mu mruczenia sierściucha i jego ciepłego ciałka, które rozgrzewało mu zmęczone nogi.
Oh, jak zimno.
Spojrzał na termometr – było 22 stopnie, ale palce miał kompletnie skostniałe, więc założył gruby, wełniany sweter.
Dzzzzzzyń.
Dzzzzzzyń.
Wibrujący uszy dźwięk stacjonarnego telefonu rozszedł się po mieszkaniu, przerywając jego rozmyślania.
Poczeka jeszcze pięć sygnałów. Rodzina dobrze wie, że nie odbiera wcześniej jak po siedmiu. To prosty trik, ale jakiż skuteczny – przecież jeśli to jakiś telemarketer to znacznie wcześniej zrezygnuje. Ileż razy już odebrał, dał się nabrać i wyraził zgodę na jakieś szemrane umowy!
Tym razem to jednak synowa przypomniała, mu że dziś przyjedzie.
No przecież już to od rana wie, ale i tak się ucieszył.
Pod wieczór właściwie stał już tylko w oknie – wypatrując samochodu syna i jego żony. Uwielbiał ich wizyty, bo nareszcie miał czas aby z kimś pogadać. W ciągu ostatniego roku odeszła ostatnia z jego sąsiadek i miał wrażenie, że został z tą swoją starością sam jak palec.
Z jednej strony było mu wstyd – miał świadomość tego, że z każdym kolejnym rokiem jest od rodziny coraz bardziej zależny, a młodzi powinni mieć swoje życie. Z drugiej strony – te wizyty dawały mu ulgę i czuł się najzwyczajniej w świecie kochany.
Kiedy wychodzili, wszystko wracało do normy.
Przed dziewiętnastą siadał przy stole zjeść kolację, wypić herbatę i połknąć proszki – obowiązkowo w towarzystwie dziennika telewizyjnego. Potem obejrzy jakiś program i gdy wybije 21.00 położy się spać. Z nadzieją, że się obudzi.
Bo jutro też trzeba żyć, chociaż dzień taki sam.
Jak zwykle.
To już drugi raz kiedy… nie mam do kogo zadzwonić i pozostało mi iść na cmentarz zapalić świeczkę.
Człowiek będąc młodym i energicznym nie zdaje sobie sprawy, jak takie małe i drobne gesty dla starszych są ważne. My potrzebujemy wielkich, prawie teatralnych niespodzianek – podczas gdy seniorom wystarczy zwykły telefon bądź odwiedziny na przysłowiową herbatkę.
Zatem jeśli wczoraj nie zadzwoniłeś, a masz do kogo – zrób to dziś. Ten krótki telefon niewiele cię nie kosztuje, a dla twoich dziadków może być naprawdę ważny i wartościowy.
Rozejrzyj się , Oni są wśród nas ..........
Norma - pęd ze wszystkimi, bo inaczej cię stratują (bzdura) . Wynik - albo nadążasz, albo Cię nie ma (bzdura). Fokusujesz się na targetach, a dedlajn jest bogiem – przetrwanie (prawda). Jeden fakap i Twoje miejsce zajmie jeden z młodych ekauntów -(bzdura) . A to tylko samorealizacja :-) Czy to takie złe ?
Z drugiej strony - kto pracował w wielkiej korporacji i w małej prywatnej firmie ten wie, że satysfakcja z pracy, poczucie sukcesu czy ilość siwych włosów nie zawsze zależą od formatu pracodawcy. Wszędzie trzeba się starać, angażować, działać szybko i skutecznie. Czy nazwiesz to "fokusem na target", czy sumienną pracą - nieistotne.Mała prywatna firma może cię zajeździć, duże korpo może pozwolić rozwinąć skrzydła. Wielu docenia atuty korporacji: socjal, dobre auto służbowe, wypłatę w terminie. Tak naprawdę życie które ktoś sztucznie kreuje na wyścig trwa dla wszystkich tak samo. Czy jesteś samozatrudniony, czy pracujesz u lokalnego przedsiębiorcy, czy kontraktem związała cię międzynarodowa firma, tak samo żyjesz, tak samo gonisz każdy dzień, tydzień, miesiąc… Korpo–szczury po prostu mają gwarantowaną przerwę na obiad (żart), ubezpieczenie grupowe, bonusy za wyniki i dofinansowanie do okularów :-)
Wielu czuje się bezpiecznie :-) Tu można się wyżyć i zrealizować, a wieczorkiem chillout z rodziną :-) - to czas wolny i od Ciebie zależy jak go spędzisz .....
Tak tak my również ciężko pracujemy :-) w wielkim korpo i ....... lubimy to.
A dla nowicjuszy od starych wyjadaczy ;-) ........
Czytasz dalej ...... to pewnie już po przejściu ścieżki zdrowia jaką zaserwowali Ci heahunterzy, HR i biznes, dostałeś wymarzoną pracę w korporacji. Jesteś Ful Tajm Imploje! Rodzina jest z Ciebie dumna. Nie możesz ich zawieść. Przetrwanie w korpo nie jest tak prostym zadaniem jak się to może wydawać. Musisz poznać i przyjąć reguły panujące w tym systemie. Zasada jest prosta, żeby korporacjusze zaakcepotwali Twoją osobę, musisz mówić ich językiem. Jeśli tego nie zrobisz to zapomnij o awansie. Gorzej: zostaniesz wyautowany lub zesłany na ałtsors! To oczywiście żart ale się przyda .......
Może zacznijmy od podstaw:
Korpo – miejsce gdzie czelendżujesz kejsy, fokusując się na ekszyn pointach. Uważaj, żeby kejsów nie skilować, bo Twoja przygoda może szybko się skończyć i pójdziesz na ałtsors. Czas w korpo płyne od brifu do dedlajnu.Przekroczony dedlajn to fakap, któremu musisz stawić czelendż. Nie martw się. Jeśli nie potrafisz tego zrobić, zostaniesz odpowiednio skołczowany.
ASAP [as soon as possible] – w korpo czas płynie szybko i wiele rzeczy do zrobienia jest na wczoraj. Ekaunt nie lubi czekać!
Forłard – podstawową sztuka którą musisz opanować. Profilaktycznie w prowadzonej korespondencji dodawaj przełożonego na si si – to tak FYI. Zawsze lepiej mieć dupochron w razie fakapa.
Brif – spotkanie mające na celu zapoznanie pracownika z kejsem. Często bywa tak, że brify przeplatane są fakap mitingami.
Fidbek – niegdyś informacja zwrotna. Fidbek możesz dostać od ekaunta lub kołcza. Proś o fidbek ASAP.
Pressingi – ponaglające wiadomości z ASAP-ami. Jeśli otrzymujesz takie wiadomości to prawdopodobnie za mało lub zbyt wolno forłardujesz! Uwaga! Zbliża się dedlajn!
Dedlajn – nieprzekraczalny termin zakończenia kejsa. Jeśli termin ten przekroczysz to będzie miał miejsce fakap. Wtedy uważaj bo możesz zostać wyautowany.
FYI [For You Information] – często w nawiązaniu do brifu lub jest jego poprzedzeniem. Nie wiesz co robić? Forłarduj!
Wpół do fakapa – chwila gdy nieuchronnie zbliża się dedlajn i fakap jest blisko. Wtedy pi em zwołuje fakap miting aby brejnstormować tim i ustalić nekststepy.
Krancztajm – ma miejsce wtedy gdy w związku z dużą ilością ASAPów i pressingów, w obawie przed fakapem musisz zostać w korpo po godzinach. Musisz zapdejtować kejsy. Ma to miejsce zwykle gdy nie fokusujesz się odpowiedno na ekszyn pointach.
Pi Em – samiec alfa. Warto go zlokalizować i raczej nie będziesz miał z tym trudności. To on organizuje brejnstormingi i fakap mitingi. Daje apruwale. Lubi też kołczować, żeby łatwiej było Ci czelendżować kejsy.
Kejpiaje [Key Performance Indicator] – mierniki Twojej korporacyjnej efektywności. Zwykle wyrażane w procentach. Ważne przy aprejsalach. Decydują o tym czy dostaniesz bonusa czy zostaniesz zlistowany na losty.
RFP – zapytanie ofertowe.
RFQ – zapytanie o wycenę.
TBC – [To Be Confirmed] – będzie potwierdzone. Skrót myślowy często używany w przypadku planowania spotkań.
Sejlsmen – ma za zadanie performować targety i fokusuje się na działaniach trejdowych, krosselingując produkty. Zwany też Ki Akauntem. Często jeździ białym Aurisem. Może szybko się wypalić dlatego często jest hedhantowany. Raportuje do Sejsmenedżera który podlega Sejlsdajrektorowi. Sejlsdajrektor dowodzi sejlsforsem. W sejlsforcie SKY’S NO LIMIT!
niedziela, 14 lutego 2016
sobota, 13 lutego 2016
piątek, 12 lutego 2016
środa, 10 lutego 2016
Dużo tego .... wszystkiego w polityce
Wszystko jest polityczne. Puszcza, rower, TVP Kultura, jarzyny, powietrze w Krakowie, przedszkolaki, koty i psy, a nawet segregacja śmieci. Tak naprawdę to zawsze było polityczne, tylko niektórzy nie przyjmowali tego do wiadomości, bo polityka kojarzyła im się wyłącznie źle. Teraz, kiedy naprawdę nieprzyjemnie dała o sobie znać, myślą, że mieli rację.
To co większość miała do zaproponowania, to hermetyczny język, kwaśne miny, ironiczne uśmiechy, prześmiewcze uwagi i sceptyczny stosunek do wszystkiego. Żadnej pozytywności, żadnej dumy z przeszłości, przyjemności identyfikacji, satysfakcji z tego, co teraz, ani też żadnej nadziei na przyszłość. Tylko myślenie krytyczne, studia krytyczne, sztuka krytyczna, teatr krytyczny, krytyka społeczna, krytyka polityczna. To się świetnie sprawdza na seminariach akademickich i w dyskusjach intelektualnych, ale nie przekłada się na popularne idee, wspólne emocje i porywające perspektywy. Ci, co celowali w krytycznym myśleniu, nie zajmowali się przecież budowaniem wspólnoty, tylko podważaniem przesłanek, na których mogłaby się opierać. Nie wiem, czy krytyczne myślenie da się pogodzić z pozytywnym programowaniem, ale niewątpliwie, żeby stworzyć porywający projekt kulturowy, trzeba w niego zainwestować trochę wiary, wiązankę sentymentów, garść wzruszeń, szczyptę pochlebstw, nieco kiczu, sporo kompromisu, porcję patosu i mnóstwo zaangażowania. Trzeba zamienić wygodną pozycję komentatora rzeczywistości na niezręczną pozycję wizjonera. Czy mam rację, sądząc, że w ostatnim dwudziestoleciu w polskiej literaturze, w teatrze, w sztuce, w nauce, w publicystyce nikt się na to nie ośmielił?
To co większość miała do zaproponowania, to hermetyczny język, kwaśne miny, ironiczne uśmiechy, prześmiewcze uwagi i sceptyczny stosunek do wszystkiego. Żadnej pozytywności, żadnej dumy z przeszłości, przyjemności identyfikacji, satysfakcji z tego, co teraz, ani też żadnej nadziei na przyszłość. Tylko myślenie krytyczne, studia krytyczne, sztuka krytyczna, teatr krytyczny, krytyka społeczna, krytyka polityczna. To się świetnie sprawdza na seminariach akademickich i w dyskusjach intelektualnych, ale nie przekłada się na popularne idee, wspólne emocje i porywające perspektywy. Ci, co celowali w krytycznym myśleniu, nie zajmowali się przecież budowaniem wspólnoty, tylko podważaniem przesłanek, na których mogłaby się opierać. Nie wiem, czy krytyczne myślenie da się pogodzić z pozytywnym programowaniem, ale niewątpliwie, żeby stworzyć porywający projekt kulturowy, trzeba w niego zainwestować trochę wiary, wiązankę sentymentów, garść wzruszeń, szczyptę pochlebstw, nieco kiczu, sporo kompromisu, porcję patosu i mnóstwo zaangażowania. Trzeba zamienić wygodną pozycję komentatora rzeczywistości na niezręczną pozycję wizjonera. Czy mam rację, sądząc, że w ostatnim dwudziestoleciu w polskiej literaturze, w teatrze, w sztuce, w nauce, w publicystyce nikt się na to nie ośmielił?
wtorek, 9 lutego 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)