.

.

czwartek, 25 października 2012


Very truth, book of my life...

 

 3 May 2013








 1 May 2013












30 April  2013















March  2013














 






















26 February 2013







21 February
Za oknem kolejny już dzień pada śnieg. Pada piękny, choć może zbyt drobny. Bez rytuału wirowania płatków, osiadania na wszystkich najdrobniejszych nawet gałązkach. Sypie jak cukier puder przez sitko. Ogród smacznie śpi pod nowymi kołdrami, na dworze pachnie śniegiem jak świeżą pościelą w dobrze wywietrzonej sypialni.

Nawet pies jest bardziej aktywniejszy. Chyba przestałem tęsknić za wiosną, za latem. Jest zima i niech trwa do swojego kalendarzowego końca.
Kiedy się włączy radio czy – nie daj Boże – telewizor, wszyscy narzekają na zimę i na śnieg. Żal mi zimy, że taka nielubiana, choć zazwyczaj nie jest pod naszą szerokością geograficzną ani zbyt długa, ani zbyt zimna. A już na tegoroczną nie mogę złego słowa powiedzieć. Żal mi ludzi, którzy nie potrafią się nią cieszyć czekając na lato, wiosnę i na wszystko, czego w tej chwili nie ma.





Nie potrafię pominąć milczeniem, czasem chciałbym – niestety nie potrafię. Imponują mi osoby, które się nie mieszają. Nie wypowiadają swojego zdania w dyskusji, bo wiedzą, że to i tak nic nie zmieni. A ja gdzieś w głębi duszy wierzę, że jednak nastąpi jakaś zmiana. Minimalna, niedostrzegalna gołym okiem szczelina. W ludzkiej podłości, bezmyślności, zadufaniu. (Taka dygresja do własnych myśli).

Przykładem na to, że warto- jest dla mnie powolna zmiana stosunku człowieka do zwierząt. Człowiek udomowił wiele gatunków. I wszystkie doznają z tego powodu krzywd. Zdjęcia w necie biednych kotków i piesków. Ktoś wyratował, ktoś szuka im domu, inni piszą o bestiach bez serca, czyli ludziach wyrzucających zwierzęta jak rzeczy itp itd… Cudnie. Jesteśmy tacy dobrzy, mamy dobre serduszka, wzruszamy się i oburzamy. Tylko gdzieś nad tym wszystkim wisi pytanie- kto ponosi odpowiedzialność za taki los zwierząt. Czy przy obecnej świadomości etycznej ( wielu jej chyba nie ma) jest jeszcze sens hodowli rasowych psów i kotów. Handlowania nimi jak rzeczami. Rozmnażania dla pieniędzy? Czy każdy właściciel psa czy kota nie powinien ponosić prawnej odpowiedzialności za każdego szczeniaka i kociaka jeśli nie wysterylizował jego rodziców? Tysiące takich pytań…Jak znaleźć rozwiązanie? To bardzo trudne. Ale dzieje się. Nie jestem filozofem, etykiem, ale czuję, że coś jest nie tak, gdy człowiek z jednej strony jest powodem cierpienia i pozwala na nie – a z drugiej strony rozczula się ratując jednostki. Oczywiście nie chodzi mi o zaprzestanie ratowania jednostek! Ale o znalezienie rozwiązania globalnego. Wiem, że tego nie dożyję, ale cieszę się gdy widzę małe zmiany: chociażby to, że obcinanie psich uszu i ogonów stało się już barbarzyństwem, a niedawno było normą.
Sądzę że ludzie są jednak po prostu źli. To zło wynika głównie z poczucia lepszości. Czujemy się lepsi od zwierząt i od innych ludzi. Brak nam pokory. Nawet tajfuny i trzęsienia ziemi przywołują nas do pokory tylko na krótką chwilę.
Obrażanie innych ludzi, brak do nich szacunku skutkuje wojnami- tymi dużymi i tymi malutkimi. Ale wojna to wojna i zawsze są poszkodowani. Zawsze po obu stronach konfliktu.
A dokąd nas prowadzi obrażanie innych gatunków i brak poszanowania przyrody? Mamy wciąż tak wysoko zadarty nos, że nie potrafimy tego zobaczyć. Ale są już rysy, szczeliny i mam nadzieję, że wleje się przez nie ciut rozumu do naszych głów.



15 February
Dziś w pracy odwiedziła mnie znajoma starsza pani W  której pomagam od czasu do czasu w sprawunkach, załatwianiu „nietypowych” spraw itp. Dziwnie  było kiedy z jej ust padło- że mój Los dba o mnie, że opiekuje się mną dobry duch. Zmusza do refleksji , może ja  także to czuję. Dobre rzeczy przydarzają mi się nieomal systematycznie, a  te złe, bolesne wydarzenia występują , w co prawda w nie najlepszych momentach ale jednak….,może dlatego - tak by dało się je zrozumieć i wyciągnąć wnioski. Nie jest ich zbyt wiele, nie przeważają szali. Istnienie wciąż jest moim darem. Jestem wdzięczny Życiu. Pomimo tego że wiem, jak jest „pod spodem”, co się dzieje w katakumbach… Od czasu do czasu groza, jak dym pod drzwiami, przedostaje się do mojego domu. Jednak dopóki żaden transporter, w poniedziałek o świcie, nie wiezie mnie do rzeźni, jak te biedne, a przecież czujące i niegłupie świnie w Schoeppingen, będę powtarzać słowa wdzięczności i czynić dobro.



W ostatnich dniach chciałem nadrobić zaległości z TV – stwierdzam - szmira w TV jest tak oczywista, środkiem mainstreemu płynie wielkie g… Tu chyba nie będzie już co wyjaśniać - forsa-forsa-forsa.
Jakiś serial z Fronczewskim – jeden bełkot, nie wiadomo kto, co i o czym próbuje opowiadać! Po cepeliadzie „Miłości nad rozlewiskiem” mamy teraz dysputę religijną na poziomie myszki Miki, która wpadła na ścianę. – Co chcesz, wszystko dla „przeciętnego odbiorcy”, tego co kiedyś „Kobrę” oglądał, na poziomie to było, a się podobało „przeciętnemu”. – Teraz Kiepscy rządzą, popkultura, pop-polityka… Tak wygląda demokracja populistyczna, nowa dyktatura proletariatu, to są prawdziwe rządy ludu teraz, a nie za PRL-u. - No już tak to nie gadaj… – Jak nie, a ministra Leppera i posłanki od „kurwików”, Beger, już nie pamiętasz??? To byli ludzie na szczycie, reprezentanci nasi… „Kiepscy”, to kiedyś była satyra społeczna, na początku emisji, nawet inteligencja polska z Instytutu Badań Literackich zasiadała, by się pośmiać. Ale przez lata cudzysłów odpadł i teraz oglądamy na serio, tacy jesteśmy, takich nas coraz więcej! – Może społeczeństwo przez dekadę tak się zdeklasowało, że widzi tam siebie jak w zwierciadle i dobrze mu jest, samo sobie sterem, żeglarzem, okrętem i autorytetem. – Jakaś funkcja edukacyjna, misja itp.? – No przecież nie z Woronicza, bo po co pieniądze wyrzucać, jest satelita, i jak ktoś musi, to sobie włączy Discovery Science, Animal Planet, proszę bardzo. - W Polsce nie ma pieniędzy na naukę, to i na audycje popularnonaukowe też nie ma. – A pamiętasz, taki program był „Symulator faktu”, dwóch mądrych fizyków prowadziło, dla ludzi, ale zdjęli. – Dobrze, że chociaż jest to formatowe „Galileo” na Czwórce, Niemcy wiedza lepiej, nie wspominając o kanale Nature. I może dlatego warto czytać książki , bo one  to nie są czyjeś rzeczy, to są świadectwa rozumu. Książki, które czytasz, pozwalają zajrzeć ci do głowy i zobaczyć myśli, uczucia, intencje, potrzeby emocjonalne. Jeśli coś czytasz namiętnie, to znaczy, że tym właśnie jesteś. Jesteś autorem swoich lektur i one zawsze cię zdradzą!

Motto na dzis , 14 February 2013

Nic nie osiągaj!!!
A jeśli już ci się zdarzy,
to broń Boże nie mów tego nikomu.
(Oprócz kota,
bo chcesz przecież komuś powiedzieć
o tym ile cię to kosztowało)
Nikt cię nie będzie znał.
To takie bezpieczne.
Tylko kot .
Ale on sobie z tym jakoś poradzi.
I tak cię lubi.
Za wodę i żarcie.
I za wszystko inne.



13 February , winter









11 February
Co za głupi dzień, dzięki za życzenia :))))


Cyt.:
Pomarańczowej czekolady Lindta, tej w bloczku, nie nadziewanej, pod ręką. Ptasiego mleczka w sumie również. Wiary, że ludzie są w sumie OK. Żeby te bagienne wyziewy nie zatruły Twojej popieprzonej duszy i Twoim  dzieciakom, bo one już nie znają, nie będą znać świata, w którym nie żyje się w wirtualnym ścieku. Żeby mieć parasol na lejącą się  dzień w dzień nienawiść, żółć, frustrację i szaleństwo.Więcej siły, by nie dać się temu gównu, i wiary, że lepiej ufać ludziom i parę razy się sparzyć, niż żyć w ciągłej podejrzliwości i nieufności. Miłości w każdej postaci. Palpitacji serca, bólu brzucha, motyli, ale i leniwego spokoju. Poezji i prozy w uczuciach i w życiu. Szklanki do połowy pełnej.Wielkich wieczorów w gronie przyjaciół bez przesadnego bólu następnego ranka. Przyjaciół, do których, jak jest się w dupie, można zadzwonić o czwartej nad ranem, a oni rzucą tylko jedno: „pogięło cię?” i pomogą. Kłótni i pogodzeń. Trochę bólu i cierpienia, nie za dużo, nie za często i bez przesady, ale tak w sam raz, żebyśmy kiedy indziej wiedzieli, że jest dobrze, kiedy po prostu jest dobrze. A nawet, że jest dobrze, kiedy nie do końca jest dobrze. Zdolności dziwienia się bez względu na wiek. Ciekawości świata. Wielu książek, w których można zatopić się, zapominając o bożym dniu. Filmów, które bolą. Płyt, które Cię oszołomią. Dystansu do samego siebie. Pasji i nadziei. Dostrzegania radości i piękna w najmniejszych skrawkach codzienności. Wina, które rozwali podniebienie, za rozsądną cenę, czyli żeby tak brunello  sprzedawali po 30 złotych. Momentów olśnienia, na szczycie góry, na łuku rzeki, o świcie, że życie jest jednak, kurde, piękne. Żeby Cię żona nie rzuciła kiedy będziesz już stary, przebudzenia  Vet Kaśki, wymarzonego domu na wsi i żeby Cię wszyscy kurde kochali nadal. Żebyś nie ogłuchł i nie oślepnął z przesytu. Żebyś nie zapomniał we właściwym czasie podążać za światłem. I kiedy będzie już właściwa pora przeszedł za tęczowy most i pozostał tam takim dobrym psiarzem jakim jesteś i żebyś się kurde już nie zmieniał, żebyś czasami potrafił  wyłączyć myślenie.
10 February 2013...

Jutro kończę 38 lat,  wynik życia, które kocham i którego momentami nie znoszę. Taka jest moja droga, raz się wydaje, że szybko się skończy i nudzi mnie, innym razem zaskakuje i ujmuje, bo nagle droga wpada w tor innej drogi, czasem są skrzyżowania, a czasem bezdroża pojawiają się i zostaję sam na sam z próbami myślenia. Wtedy nawet tęsknię za tymi prostymi nudnymi wcześniej drogami. Zawsze, gdy idę, to ma jakiś sens. Stanie w miejscu dobija, jednakże pozwala też skupić się i pomyśleć w spokoju o ”końcach” dróg. O barwnych polach wokoło, o nudzie i uroku dróg. Drogi i postoje są jak początki i końce, jak zmęczenie i wypoczynek …
Ciągle się obawiam, że jak zbliżę się do końca drogi nie zdążę zrobić wszystkiego…,że nie była to właściwa droga…
Ktoś kiedyś napisał „W pokorze, myśleniu i ciszy jest siła rozumu, a w krzykach jest najwięcej krzyku”
By ufać sobie i starać się polubić siebie, zaakceptować swoje drogi muszę czasem iść drogami które krzyżują się z drogami innych ludzi, miło jest kiedy z ludźmi przez wielkie L, muszę próbować ufać drogom innym i donieść pełny plecak ziaren  które wypełnią pole…. Tak wiele zostało jeszcze do zrobienia …Jak wielu rzeczy jeszcze nie wiem i ile muszę się nauczyć…. Przelatuje mi życie – dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za  miesiącem, rok za rokiem.... Tak wiele dzieje się wokół .... Na tak wiele pytań muszę sobie odpowiedzieć, żeby żyć dalej, żeby wiedzieć , którędy podążać dalej .....
Życie to również opowieść, barwna  i złożona. To ciąg przyczyn i skutków, które sięgają dalej niż nasza pamięć i głebiej niż nasze zrozumienie. Wybiega poza wszelki czas, przestrzeń i nasze ludzkie pojmowanie... Każde tak i nie wywodzi się z jakiegoś ”przedtem” i prowadzi do jakiegoś ”potem”...





Wonderful Doctor Dolly, a veterinary surgeon Dorota Wiatr... Veterinary surgery VENTUS ...


Poniżej kilka zdjęć z pracy Gabinetu Weterynaryjnego VENTUS w Kluczborku zrobione dzięki uprzejmości lekarza weterynarii Doroty Wiatr. Jako długoletni już stażem hodowca zwierząt domowych polecam wszystkim. Wysoka jakość usług, profesjonalna opieka weterynaryjna, sprzęt a przede wszystkim kompetencja, doświadczenie i poziom wiedzy lekarzy weterynarii sprawiły, że nie jeden raz wyratowali nasze zwierzaki z „opałów”.

Nie da się również nie zauważyć, że poza wysoką jakością opieki weterynaryjnej gabinet nie ogranicza się wyłącznie do działalności komercyjnej ale wspiera również fundacje opiekujące się bezdomnymi zwierzętami.











10 February 2013... Sunday wandering...












Ks. Jan Twardowski – Czekanie

Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem
 o swym panu myśli
 i rwie się do niego
 na dwóch łapach czeka
 pan dla niego podwórzem łąką lasem domem
 oczami za nim biegnie
 i tęskni ogonem

pocałuj go w łapę
bo uczy jak na Boga czekać



7 February 2013...
Jedyną rzeczą niezmienną w człowieku jest jego chęć zmieniania siebie, otoczenia i poglądów. Zwłaszcza kiedy w żyłach płynie DNA ekstrawertyka. Prawdopodobnie gdyby nie chęć zmiany żylibyśmy  prześcigając zmęczenie, powierzchownie wyrażając niezgodę na bieg spraw. W ciszy tkalibyśmy  gobelin z marzeń, inspiracji i  doświadczeń. Żylibyśmy  półgwizdkiem, skacząc beznamiętnie z chwili na chwilę, kisząc swoje istnienie na konkretnej szerokości i długości geograficznej – a tak – jestem wszechobecny, wirtualny choć z krwi i kości – jestem słowem dźwięczącym w uchu, intrygującym obrazem i oby niezapomnianą melodią. Czasami nie znajduję spółgłosek i samogłosek by odzwierciedlić szargające mną emocje, burzliwe wzburzenia. Choć częściej słowa same, niepohamowane prą i przeskakują z serca do głowy, z głowy na klawiaturę, światu na dzień dobry. Czas płynie niczym górski potok, inaczej teraz  spoglądam w lustro życia. Wystarczyło trochę samodyscypliny, determinacji oraz niecierpliwej chęci na odkrycie we wspólnocie słów, za kurtyną opowiadań,  myśli – Ludzi przez Wielkie L.


.... in our sky.......



.... such a Thursday soirée.....



Con toda palabra

Goodbye beautiful day



Sunday, 3 February 2013...















Thursday, 31 January 2013































Gift from Dolly for Luna ....





Beautiful Winter ..., part II






A house is not a home without a dog .......





















Beautiful Winter ..., January

















Evening news from Lindsey - Thrift shop!!!!


15 January,Books and the winter 2013...
Uzależnienie ?
Któż z nas wchodząc do księgarni, antykwariatu nie doświadczył odczucia zagubienia w gąszczu tylu literackich pozycji . Te uginające się regały pod bestselerami, powieściami sensacyjnymi, „najgłośniejszymi debiutami”.
Niejednokrotnie zastanawiam się – czy pisarki, pisarze również czytają książki ? Parę lat temu podczas rozmowy z Markiem Krajewskim usłyszałem , że niektórzy tak i to po kilka powieści jednocześnie, odkładając częściowo przeczytaną na stolik i sięgają po inną żeby po jakimś czasie powrócić do tej pierwszej. Czy nie czujecie się czasami ogarnięci miłym uczuciem osaczenia przez książki ? Spoglądając na grzbiety skrywające lata, miesiące czyjejś ciężkiej pracy zastanawiam się gdzie powstawały – w domowym zaciszu, ogrodzie, sadzie ……….
Uwielbiam spacery do opolskich księgarni, ileż to razy będąc w Opolu połowę czasu wraz z żoną spędziliśmy w „Matrasie”, nie ma chyba lepszego prezentu niż książka, oczywiście pomijam moje ulubione swetry od Anity.
Nie ma wreszcie lepszego zajęcia niż przeglądanie pism literackich oraz literackich portali społecznościowych , gdzie można poznać lektury innych nacji. Porównać, czym żyje Polska, czym nasi sąsiedzi ci bliżsi i ci dalsi. Rozsmakować się można od nadmiaru erudycji literackich esejów skrojonych na miarę oka przyzwyczajonego do krótkich tekstów internetowych. Są w nich też rankingi najlepiej zarabiających autorów. To dopiero informacja dla krajowego literata. Biega on zazwyczaj między spotkaniami autorskimi w bibliotece (średnia liczba słuchaczy na sali to 10 osób, wliczając kadrę), a wnioskiem o stypendium ministerialne. Dzięki niemu będzie mógł coś zjeść w czasie pisania kolejnego dzieła, które sprzeda się w ilości 1000 egzemplarzy i będzie to sukces. Naturalnie: niepoliczalny, gdyż pieniądze zgarnie wydawca, któremu to fundusze zgarnęła wcześniej hurtownia, której to zalega księgarnia. Pisarz jest w tym łańcuchu wzajemnych zależności na szarym końcu.
A w naszym kraju książki czyta tylko 44 procent ludzi !? Statystycznie średnia to tylko trzy strony dziennie- a może to zbyt wiele, wzrok się męczy, umysł przechodzi na tryb czuwania. Pół książki rocznie, takie są wyniki badań Biblioteki Narodowej. Przynajmniej mogliby już doczytać chociaż jedną do końca. Tak dla zasady i prostszego rachunku.
Czy są to dane rzeczywiste? Tego nie wiem, ale wnioskuję z nich ,że widocznie moja mama wraz z najbliższymi moimi przyjaciółmi i nie pomijając mnie jesteśmy tym czytającym procentem naszego kraju. Naturalnie, książki są drogie, ale my korzystamy tylko z wyprzedaży (zaprzyjaźniony Matras dba o nas) , mamy też biblioteki które niestety świecą pustkami (z autopsji - wyjątkiem jest nasza kluczborska) .
Któż z nas nie bóstwi starych, pachnących „czasem”, pożółkłych dzieł zalegających w antykwariatach ….. Jak bardzo wielu z nas marzy o przestronny domu obstawionym regałami choćby z jakąś Norą Roberts (a niech sobie kobita kupi kolejną willę).
Gdzieś tam w każdej minucie wydaje się jakąś nową pozycję. W każdej minucie ktoś pochyla się nad klawiaturą i szykuje coś do wydania. Trudno nad tym nadążyć.
              Nie mogę żyć bez rodziny, przyjaciół, zwierząt i książek – tak jestem uzależniony …









15 January 2013
Dom w na wsi, rodzina, parę psów, pisanie, lektura, odwiedziny rodziców, przyjaciół, gości, kominek, ogród, taras i wtedy będzie to nasz raj. Realność ? - Utopia. Pieniądze musiałyby lecieć do mnie z nieba. Jednak tak bardzo lubię marzenia!

Pies oznacza dla mnie dzikie serce, energię, odwagę, pierwotność. Nosi w sobie niczym nie zmąconą godność. Potrzebuję ucieczki od wszystkiego, co mnie zniewala. Może chciałbym być jak pies, który biegnie co tchu, z wiatrem, dalej i dalej. Mocno wciąga powietrze do płuc. Chłonie zapachy. Czuje pod łapami powierzchnię, której dotykają. Doświadcza tego, czy jest twarda, czy miękka. On jest nieodłączną częścią natury…

Ponoć życie składa się z drobiazgów… Sądzę, że w stwierdzeniu tym jest wiele prawdy i dlatego pozostaje mi jedynie kolekcjonowanie różnych niepozornych drobinek mego życia, sprawiając tym sobie ogromną przyjemność, zaś celebrowaniem nawet najmniejszych sukcesów bardzo skutecznie poprawiam sobie humor. Gdybym się tylko trochę więcej postarał , wtedy każdy dzień stałby się małym świętem ….




14 January 2013

Zima jak w południowej Norwegii, w okolicach Oslo – wciąż dość ciepła. Czy to nie wystarczający pretekst, aby pocelebrować trochę kulturę tego kraju? A i jego obyczaj? Po raz kolejny wrzucić polano do kominka, zejść do piwnicy i z dębowej beczki utoczyć kilka szklanek aquavistu, nałożyć na talerz kopiastą porcję smażonych przegrzebków? Zasłuchać się w Edvardzie Griegu, Victorii Tolstoy ? Zaczytać w Henriku Ibsenie? Oczywiście, zasłuchać i zaczytać w „Peerze Gyncie”… Piękna jest zima ...










13 January 2013



 

Ostatnio jestem niedostępny dla przyjaciół. Coraz częściej pytają mnie, dlaczego marnuję swój wolny czas na niedzielno-poranne dojazdy do Fundacji -Schroniska, na wyczesywanie, wyprowadzanie psów o nieznanej przeszłości. Chyba nie istnieje żaden racjonalny argument, który mógłbym przytoczyć. Po pierwsze wiem, że czasu tam nie marnuję.Spójrzmy prawdzie w oczy, zapachów perfumerii tam nie znajdziemy. Niejednokrotnie trzeba wskoczyć do klatki w celu jej wysprzątania. Część z psiaków nie chce współpracować z człowiekiem lub boją się do tego stopnia, że  przypadają całym ciałem do podłogi i ani drgną, wtedy też zamiast spacerować, człowiek spędza czas w boksie, starając się uspokoić (przekonać, że jest bezpieczne). W związku , że piesków ostatnio przybywa- coraz częściej nie znamy charakteru i nastawienia do ludzi danego zwierzęcia. Więc dlaczego to robię? Przecież mogę zostać pogryziony, obsikany, itd. itd. Nie wiem - może dlatego, że nie wyobrażam sobie życia bez zwierząt, a może po prostu dlatego, że tak trzeba? Skoro istnieją ludzie, którzy rozmnażają zwierzęta bez pojęcia i odpowiedzialności, skazując je na życie w Schronisku lub zdziczenie, to muszą też istnieć ludzie tacy, jak Marta, Tomek, Gosia, Andżela,Kaśka,Wojtek i ja - wolontariusze, którzy gotowi są zerwać się w niedzielę z łóżka, by popracować z Niechcianymi.   
Sunday, January 2013

 




 

31 December, Greeting the New Year 2013 ...





















 

Christmas nativity play... , 2012 ....



















 

28 - 30 December,  Sunday morning at the Grey Animals Foundation...,Siesta at home..., jacket from Marta for Luna..., Angel from Malgosia...















 

24 December 2012 – X Mas














New song from Lindsey Stirling. specially for Kasia Wiatr....


 New winter song from Lindsey Stirling...

22 December 2012












14 December 2012








December Winter
Luna  and her Christmas tree

 Suzzy ...


 Pulpet ....

 Wojtuś ...





 Sara ...





6 December 2012 - Poland Winter 





2 December 2012  arduous Sunday at the Grey Animals Foundation. 









 28 November - Franek :)





25 November - Grey Animals Foundation













Declamation contest...



Gift from Dolly, thanks to Dorota :)


18 November, arduous Sunday at the Grey Animals foundation.



Wojtek i Pulpet


Andżelina , Jaskier, Kayleigh,Nadia






Jazz, Roko,Kai


Wojtuś i Kai





14 November 2012
Polish landscapes...

The newest composition from Lindsey,.... I am greeting Lindsey, as usual beautiful composition...


12 November 2012

” Dochodzi jedenasta- rzekł Puchatek wesoło – Akurat nadszedł czas na małe Conieco, – I wsadził łebek do spiżarni.”

„Najbardziej cudowne jest to – mowił Kłapouchy, że kiedy wychodziłem dzis rano, moja chatka stała sobie na miejscu, a kiedy wróciłem, już jej nie bylo. Znikła z powierzchni. I własnie to mnie dziwi!"







10 November 2012



6 November 2012

5 November 2012

Zasłyszane- dało do myślenia ……,
„Zastanawiałam się nad Twoją melancholią.” - Dlaczego?- Masz bardzo głęboką osobowość, kreatywny umysł, ogromną wrażliwość, co jest piękne. Można Cię śmiało nazwać romantykiem - melancholikiem,  człowiekiem o długotrwałych reakcjach uczuciowych. Zawsze  wierzysz, ze baśń może stać się rzeczywistością, a rzeczy splatają się w tajemniczy sposób ze sobą. Melancholik nigdy nie jest … normalny . On ... w każdej sytuacji  jest inny, próbuje wtopić się odpowiednio w tłum. Boi się przed rozpłynięciem w nicość. Jesteś twórczy i nigdy nie będziesz potrafić porozumieć się do końca z człowiekiem nietwórczym. Mając ogromną empatię, potrafisz rozpoznać w jakiś sposób każdą osobę. Jesteś obserwatorem o niezwykłej ostrości widzenia. Bezpośredni przekaz własnych przemyśleń jest dla Ciebie trudny. Nikt nie jest wstanie ich zrozumieć, ponieważ są tak pochłonięte niezwykłością. Z takim temperamentem posiadasz fasadę, za którą kryje się coś zupełnie innego .... Wciąż utrudniasz sobie życie z powodu wielorakich przemyśleń, które budują przed Tobą mur .....




autumn wekend with books and the film "Cafe de flore"...




Music of my heart..., at night... 




31 October

Miłość, zdrowie, szczęście, dobrobyt…określenia nieodzownie kojarzące się z baśnią, filmem.. Czy zwykły człowiek może zaznać tego wszystkiego jednocześnie? Czy potrafimy utożsamiać się z wszystkimi wymienionymi , czy to tylko stereotyp, w dodatku baśniowy? Nigdy nic nie było bardziej skomplikowane niż osiągnięcie ogólnie pojętej pomyślności.

Czy powinniśmy liczyć na wszystkie wymienione doznania w życiu lub oczekiwać szczęścia jak w baśniach, komediach romantycznych, poezji? Niewątpliwie kreowane przez środki przekazu pragnienie i odczuwanie szczęścia powoduje w nas błędne odczucia w przypadku niepowodzeń, chwilowych problemów. Poeci piszą pod wpływem chwilowego oczarowania lub innych środków „wspomagających”. Sugerujemy się bohaterami , którzy zostali stworzeni na potrzeby kina, zapotrzebowania na „sielanki”. To my oglądając w celu oderwania się od „wiru” szybko przemijającego życia stworzyliśmy ten popyt. Mając na uwadze własne niedole, pragnęliśmy czegoś co nas uspokoi, co obudzi w nas nadzieję. Rynek, kierując się pobudkami ekonomicznymi spełnił nasze oczekiwania a my staliśmy się ofiarą własnych potrzeb. To błędne koło sprawiło, że zapomnieliśmy że „idealne” nie to co bezproblemowe, lecz to co odczuwalne, często nawet skrajne i z założenia złe np. popadnie w konflikty. Jeśli tylko je łagodzimy, sięgamy po kompromis- to stan niewątpliwie idealny, który powinien towarzyszyć nam zawsze. Nie powinien przerażać, lecz cieszyć. Poszukujemy wszystkich elementów ogólnego rozumianego szczęścia tak bardzo, a często zbyt szybko z niego rezygnujemy, jeszcze go nie zaznając. Wytyczne, sugerowane przez rynek, media, nie są uniwersalne. Może uświadomienie sobie tego pozwoli nam zaznać szczęścia szybciej? Zrezygnujemy z sugestii, trendów – to od niego nas oddala . To czego pragniemy, zrodziło się w nas dużo wcześniej. Posłuchajmy swojej mądrości, a nie „mądrości” konkurencji. To my mamy być szczęśliwi przez to co przeżywamy, a nie przez to co przeżywają nasi bliscy patrząc na nas w chwilowym oczarowaniu. Pozbycie się tych niewłaściwych, fałszywych emocji pozwoli nam obiektywnie zidentyfikować źródło naszego szczęścia. Nie ma gorszego nieszczęścia niż pragnienie bycia kimś innym niż wynika to z osobowości danego człowieka. Pozwólmy samym sobie zadecydować o naszych potrzebach. Nie próbujmy też czekać aż przyjdzie szczęście. Z pewnością dopadnie ono i nas. Zapewne większym sukcesem będzie identyfikacja samego siebie. To okaże się bardziej wymierne w późniejszym życiu.
Nie wszystko jest białe - pojmowane jako stan idealny, wręcz utopijny – jest chwilowe . Nie wierzmy, że wszystko będzie tak czyste jak sobie to wyobrażaliśmy. Zaakceptujmy również „przybrudzona biel” która nie oznacza końca świata.
Cieszmy się tym, ze jesteśmy identyfikowalni sami sobie, to najprawdopodobniej nakierunkuje nasze potrzeby na cel, ale i pozwoli trzeźwiej oceniać sytuacje. No i przede wszystkim miejmy wiarę w innych …..


30 October

Monologi poranne …, z przymrużeniem oka :)

- Czekaj, Luna , pan zaraz wstanie. Jezu, jak wcześnie, ciemno za oknem, przecież mógłbym jeszcze pospać. Już się ubieram, już , zaraz. Małpko jedna nie przystawiaj się do dywanu! To nowy dywan! Nie siusiaj!. Już lecę! Tylko buty ….
–Poczekaj, nie pędź tak po schodach, bo mi ręce połamiesz. Przepraszam, sąsiedzie, zaraz pomogę się podnieść….. Ona pędzi jak szalona, bo ledwo wytrzymała. No dobrze , rób swoje. Może jeszcze – żebym nie musiał za godzinę wychodzić. Nie w tę stronę ! Idziemy do sklepu. Nie płosz wróbli, bo to też stworzenia Boże. Spokojnie, spokojnie. Poczytaj sobie. Zobacz, co pieski napisały. Może jest jakiś liścik miłosny do ciebie. Uciekaj patałachu jeden, kundel się znalazł! A ty co się gapisz na takiego „szpundacza” . O, Stafek , cześć. Luna jest spokojna, nie gryzie, ale nie dla ciebie, ale możecie się pobawić. Poczekaj, stój. Jaki śliczny ptaszek. To przecież sikorka. Gdzie cię tu przyniosło, maleństwo. Przyniesiemy ziarenek. Nie , nie tam! Powiedziałem przecież – idziemy do sklepu, …stój spokojnie, paczkę wielbłądów , proszę Pani szybko bo pies zje wszystkie batony z dolnej pułki … Dziękuję, dziękuję, do widzenia.
Chodź, wracamy bo zimno - dostaniesz miseczkę na pociechę. Mniam, mniam – zobaczysz, jakie dobre. Dzień dobry sąsiedzie. Proszę się nie bać – nie ugryzie. Oczywiście, a ubrudziła Panu spodnie, co pralki Pan nie ma ? Dlaczego „głupia suka”? Niech pan spojrzy na jej mordkę, jakie poczciwe ślepka. Żegnam , żegnam. Luneczka , kochanie…..



P…. Wiadomości …
Ranek - któryś już z kolei- obwieścił Koniec Świata - tajfun „Sandy” „rąbnął” Amerykę na dwadzieścia miliardów dolarów – domniemane materialne koszty strat. Dziennik „Rzeczpospolita” obwieściła wykrycie na szczątkach TU-154 M materiałów wybuchowych zewnątrz, i wewnątrz, w którym śmierć poniosła grupa polska na czele z Prezydentem RP, 10 kwietnia 2010, pod Smoleńskiem, w Rosji. Źródłem informacji rzekomo mieli być polscy eksperci. Prezes PIS oskarża ekipę rządzącą, o matactwo, i poplecznictwo. Z kolei, my Przedłużenie Kręgosłupa Piramidy „Amber Gold”, która utraciła praktycznie na zawsze perspektywę stabilizacji życiowej, i szanse dla naszej progenitury, nie krzyczymy „Łap złodzieja!”. To, co dla nas będzie ważniejsze, odzyskanie choć części naszego wkładu, czy pościg i przeciąganie „przekręt asów” przez sądowe korytarze? - Nie ma jak dotąd żadnych nowych dowodów, świadczących o zamachu na życie Prezydenta, i przedstawicieli Rzeczpospolitej udających się do Smoleńska. Na miejscu katastrofy nie stwierdzono żadnych śladów materiałów wybuchowych… Bezpośrednią przyczyną katastrofy było zbyt niskie zejście samolotu, i zahaczenie o ziemię. Czy po kolejnym „wiekopomnym” remisie z futbolowo mocarstwową Anglią, nikt nie pomyślał „Nie jest tak źle!”. Zresztą, czy na podorędziu nie mamy zweryfikowanego przez klęski hymnu „Polacy, nic się nie stało,! Nic się nie stało!”? - Niezrozumiała jest zwłoka i chomikowanie ważnych wiadomości w sprawie katastrofy przez rząd! – ripostuje „Rzeczpospolita”, zarazem sumitując się, że podane rewelacje były przedwczesne. - Oszustwo! – Prezes PIS, publicznie komentuje dotychczasowe dochodzenia władz w sprawie katastrofy, oraz najnowsze oświadczenia prokuratury wojskowej. – „Informacja prokuratury wojskowej, precyzyjna, nie wymaga innego komentarza, niż komentarz polityczny!” – Premier przy okazji swojej konferencji prasowej składa „hołd” , działalności prokuratury, która prowadzi śledztwo, w omawianej kwestii, i kontynuuje – „Trudno sobie wyobrazić życie publiczne, działalność instytucji państwa, i urzędników, w sytuacji, kiedy lider Opozycji oskarża Władzę o współudział w zbrodni . Tego typu oskarżenia czynią współżycie w Kraju, nie chcę powiedzieć niemożliwe, ale nadzwyczaj trudne…” A, ja, mam ochotę spytać… Ale kogo? Po pierwsze, chociaż picie ograniczyłem do siedmiu czarnych herbat dziennie i jednej filiżanki czarnej kawy o świcie, posiłki to z reguły, chleb, masło, żółty ser, ziemniaki, serdelki, jaja ze wsi to coraz trudniej mi przychodzi opłacać własne lokum, energię elektryczną, wodę, oraz radio. Po drugie, należy odpalić coś dzieciakom itd. itd. Po trzecie, chociaż tak naprawdę nie ekscytują mnie konflikty, szczególnie polityczne, to zalega we mnie wciąż stary, przewlekły kompleks Odrazy Do Władzy. Wprawdzie nie mam nikogo, kogo bym nienawidził, ale pewne stałe znane wszystkim Obiekty Medialne są nosicielami skoków ciśnienia, zaciskania słabnących szczęk, „obrzucania zakrętami” rzeczywistości, i tym podobnie. W apogeum potrafię miotać zagadkę w stronę mojej A: - Czy wiesz, co jest gorsze niż xIS? Zakłopotana, albo podejrzliwa wobec moich frustracji, i roszczeń A woli milczeć. Na to tylko czekałem, żeby obwieścić całemu Światu: - SYFILIS! To chyba Koniec Świata?

 29 October

Dzisiejszy poranek  wydawał się dla mnie jakimś koszmarem, pochmurno, zimno, ciemno. Oczekiwanie na dobre wiadomości z Toruńskiego ZOL-u które nie nadeszły ……. To był bardzo zły dzień i czułem się winny zatruwaniem swym parszywym smutkiem życie porządnym (może szczęśliwym) obywatelom? Bałem się, że kogoś zarażę. Bałem się, że mnie złapią i wyląduje w ośrodku zamkniętym. Powinienen nosić przewieszoną przez szyję tabliczkę - Uwaga gryzę ! Przecież należy być uśmiechniętym i zadowolonym, robić wszystko by ten stan utrzymać. Prawdopodobnie to jedyna recepta na sukces w życiu. Smutek trzeba jak najszybciej zwalczyć. Najlepiej farmakologicznie ... 
Tylko, że ja nienawidzę przyklejonych sztucznych uśmiechów, a moje skromne doświadczenie wskazuje, iż osobniki wiecznie szczęśliwe nie szczycą się dużym potencjałem IQ ( Są też wyjątki ) .
Zapytany – czy taki stan mi odpowiada – z ogromna satysfakcją odpowiem Nie – nie lubię narzekać, wygłaszać „czarnych” myśli , nie lubię cierpieć, „smutać” itp. po prostu samo przychodzi. Na pocieszenie dodam , że według medycznych badań poziom szczęścia jest uwarunkowany genetycznie i zawsze powraca do stanu początkowego. Dłużej zastanawiając się nad tym wszystkim coś „szczęścia” w tym „smutaniu” jednak jest , przecież gdybym uważał Ziemię za Raj to nie kiwnął bym palcem by zrobić cokolwiek. Czy smutek lub tak zwany „dół” może być piękniejszy od szczęścia?
Stanowczo nie …..

27 - 28 October, snowy weekend ...













25 October 


Od kilku dni za oknem prawdziwa kapryśna i Szara Pani Jesień wijąca sobie gniazdo w tym naszym Kluczborku. Na jej szyi jak zawsze mienią się piękne naszyjniki z deszczowych pereł, a na kasztanowej głowie chłodny wiatr układa fantazyjne fryzury. W czerwonym płaszczu podszytym miejskim smogiem i mleczną wieczorną mgłą dumnie odwiedza kolejne serca i sprząta pozostałości po letnich zabawach w upalne wieczory. Dni mijają coraz szybciej, a noce dla większości z nas czasami trwają za długo, (dla śpiochów takich jak ja za krótko) . Przy ulubionej gorącej herbacie siedzę w miękkim fotelu i pozwalam sobie na kilka refleksji związanych z życiem…
Każdy buduje swoje życie i to od nas samych zależy jak je poprowadzimy, błądzimy w tym labiryncie szukając odpowiedniej drogi która doprowadzi nas do wewnętrznego spokoju , przez zwykłe „miejskie” zaułki szarego „miasta” do szczytu pragnień, marzeń…
W taki właśnie szary wieczór na wpół wyrozumiały wracam do czasów kiedy byłem jeszcze intelektualnym iksem i świat był łatwiejszy do zrozumienia. A może właśnie wtedy to wszystko się zaczęło? Jakieś skomplikowane bodźce musiały wykształcić w moim umyśle przeżywanie rzeczywistości w taki lub inny sposób. Sztuka życia stała się sztuką błądzenia przez moje prywatne miasto problemów, trosk, radości małych i tych dużych , zwycięstw i porażek …
Kolejna herbata…( może dziś pobiję herbaciany rekord Kasi  : )  ) myśli wraz z aromatyczną parą wzlatują pod sam żyrandol i tam kłębiąc się fantazyjnie tworzą kolejne refleksje nad tym, co już było a co jeszcze przed nami. Tyle razy przecież chciałem rzucić wszystko i wrócić wraz z moimi bliskimi , żoną , dziećmi przyjaciółmi do czasów, kiedy granice pojmowania kończyły się za rogiem osiedlowego sklepu. Wspominam ludzi, których już nie spotykam, a którzy kiedyś byli na wyciągnięcie ręki. Wspólnie wyjazdy, pierwsze przyjaźnie – to wszystko dzisiaj jest inne, już nie takie szczelne.
Ktoś kiedyś powiedział – miliony możliwości – ale niestety jedna setna pewności i tak to się kończy.
Każdy ma swoją małą gwiazdkę nadziei, o której marzy potajemnie przed snem (moja jest obecnie dużą gwiazdą, wręcz całą konstelacją - chcę tylko przebudzenia Kaśki ) . W ten szary i zimny dzień myśli są intensywniejsze, mocniej uderzają do głowy bałamucąc resztki pewności siebie. Tyle różnych wspomnień, przemyśleń i interpretacji że głowa mała. Może gdyby ktoś częściej siedział obok mnie, nie kumulowałoby się we mnie takie dziwactwa i niepewność samego siebie. Może w końcu ruszę dupę z krzesła i pójdę stanowczo do przodu wierząc we własne siły. Może wystarczy właśnie takie spotkanie z jesienią i niesprawiedliwością tego świata aby zrozumieć, że sztuka życia nie ogranicza się do zamkniętych drzwi i wspomnień a polega na budowaniu nowej rzeczywistości… tej lepszej, tej optymistycznej … Ale nie jest to proste, kiedy się to wszystko w taki sposób przeżywa …
Chciałoby się napisać o urokach jesiennego spaceru, kolorach w parku i porannych szarych mgłach. Wygłosić płen na temat bamboszy, które sprawiają, że człowiek na żadne poety, koncerty czy też spacery wychodzić nie ma ochoty, lecz myśli błądzą gdzie indziej .....